Przyznam, że hasło gotycka powieść grozy działa na mnie jak magnez. Lubię pełne tajemnic opowieści rozgrywające się w starych posiadłościach z bohaterkami skrywającymi sekrety, atmosferą niepokoju i tym charakterystycznym niedopowiedzeniem, wymagającym od czytelnika uważnego czytania między wierszami. Stopniowe dochodzenie do prawdy, gęsta od emocji psychologiczna gra pomiędzy bohaterami, wreszcie sugestywna obecność sił nadprzyrodzonych tworzą atrakcyjne tło dla nierzadko bardzo współczesnych historii, mimo że ubranych w kostium z epoki. Liczne autorki (ale i autorzy, choć w tym gatunku dominują panie) przypominają w swoich powieściach i opowiadaniach starą prawdę, że największym zagrożeniem dla ludzi są oni sami; ich nieprzepracowane traumy, niezaleczone blizny na psychice, wreszcie zazdrość czy źle ulokowana namiętność – siły sprawcze, ale i niszczące jednocześnie.
Proza sióstr Bronte, Henry’ego Jamesa, czy bardziej współcześnie Daphne du Maurier oraz Shirley Jackson, że wymienię jedynie kilka nazwisk, dzięki umiejętnemu połączeniu wątków obyczajowych z psychologicznymi oraz klimatem niepokoju na stałe wpisała się do kanonu literatury. Nie dziwi więc, że do bogatego źródła wątków i motywów nadal sięgają także współcześni autorzy w poszukiwaniu pomysłów na atrakcyjną dla czytelnika fabułę. Do takiego wniosku dochodzę po lekturze Szkoły aniołów Toni Hilla. Jego powieść ma wszystkie walory solidnej prozy z pogranicza literatury popularnej i pięknej, angażuje skomplikowaną historią i misterną konstrukcją, wymaga skupienia i uważności, aby na końcu wynagrodzić z nawiązką trud włożony w lekturę. Bardzo satysfakcjonującą, swoją drogą.
Nie sposób przedstawić w kilku zdaniach fabułę Szkoły aniołów, wystarczy jedynie napisać, że koncentruje się ona wokół tytułowej placówki dla młodych dziewcząt, gdzie doszło do tragicznego w skutkach pożaru i osobie młodego psychiatry Frederica Mayola, który postanawia rozwikłać zagadkę tego wydarzenia. Trop wiedzie do przeszłości bliskich mu osób, ale wiele wskazuje na to, że lekarz obudził demony przez lata skutecznie uśpione przez czas i zapomnienie. Przyjdzie mu zmierzyć się z całą serią dramatycznych oraz tajemniczych wydarzeń, które zmuszą go do zakwestionowania tego wszystkiego, co podpowiada mu, udręczony wojennym doświadczeniem, umysł.
Toni Hill to dla mnie nowe nazwisko, dlatego do powieści podszedłem bez większych oczekiwań i … wciągnąłem się bez reszty. Hiszpański autor zaskoczył mnie zarówno samą historią, rozpisaną na wiele głosów, jak i konstrukcją fabuły. Przypomina ona powieść szkatułkową (choć zasadniczo nią nie jest), ale trzy plany czasowe i zróżnicowana narracja pozwalają na takie gatunkowe uproszczenie. Klamrę kompozycyjną stanowi pierwszoosobowa narracja leciwego doktora psychiatrii, który wspomina wydarzenia sprzed lat, kiedy do kierowanego przez niego ośrodka trafił młody lekarz Frederic Mayola – zafascynowany teoriami Freuda żołnierz zmagający się z wojenną traumą. Większość historii czytelnik poznaje dzięki narratorowi wszechwiedzącemu, ale najciekawsze wydają się fragmenty dziennika dyrektorki Szkoły aniołów. To właśnie zapiski panny Aguedy przywołują na myśl klimat gotyckiej powieści grozy w jej najlepszym, XIX – wiecznym wydaniu. Uważny czytelnik dostrzeże ukłon autora w stronę prozy sióstr Bronte, przede wszystkim Dziwnych losów Jane Eyre, których to fragmenty będą wystawiać uczennice podczas dorocznego przedstawienia. Takich odwołań i smaczków jest w powieści Toni Hilla więcej i stanowią podstawę intertekstualnej gry z motywami literackimi.
Szkoła aniołów to powieść gęsta, napisana z rozmachem, zaludniona przez wiele postaci połączonych ze sobą na różne, nierzadko zaskakujące, sposoby. Tajemnica, głęboko ukryta w sekwencjach zdarzeń, nieprzepracowanych emocjach, a może i w wyniku zwykłego szaleństwa, odkrywana jest przed czytelnikiem powoli, właściwie do samego końca. Przyznam, że ta ciągła niewiedza oraz poczucie chaosu, towarzyszące lekturze, może okazać się niełatwe do zaakceptowania, ale zapewniam – warto zanurzyć się w tej opowieści. Fabularny rozmach Szkoły aniołów to nie tylko klimat rodem z książek sióstr Bronte, ale także nawiązania do prozy obyczajowej i romansu, czy wyeksponowany w niektórych fragmentach motyw rodem z solidnego kryminału. To, że główny bohater powieści, doktor Mayol, zmaga się z własnymi demonami, pozwala autorowi i jego bohaterowi odwołać się do nauk Freuda, dodatkowo i celowo oczywiście, mącąc klarowność przekazu. Powieść Toni Hilla mocno kojarzy mi się z dokonaniami Daphne du Maurier (oboje sięgają choćby po motyw sobowtóra) i stylem Shirley Jackson, która uwodziła czytelnika niejednoznacznością opisywanych wydarzeń i świetnie bawiła się wodząc go za nos. Szkoła aniołów świetnie sprawdzi się jako lektura na długie jesienne wieczory, ale klimat niepokoju wywoła także o każdej innej porze roku. Jest coś pociągającego w historii uczennic panny Aguedy, co sprawia, że czytelnik doceni siłę ludzkiej psychiki i jednocześnie przerazi go świadomość, jak destrukcyjne mogą okazać się nieprzepracowane błędy z przeszłości.
Informacje o książce
autor Toni Hill
tytuł Szkoła aniołów (Los Angeles de Hielo)
przekład Elżbieta Rzewuska
Wydawnictwo Albatros 2023
ocena 5/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem