Wyżej. Szybciej. Mocniej. Te proste przysłówki, używane przez język reklamy w czasach, kiedy jeszcze oglądałem telewizję, jak ulał pasują mi do opisu tego, czego współczesny czytelnik oczekuje od literatury. Jeśli książka nie zachwyci od pierwszych stron, nie wciągnie i nie sponiewiera, łatwo napisać, że jest nudna, że w fabule nic się nie dzieje, że nie wywołuje emocji, albo nie spełniła oczekiwań. I nic w tym złego, ponieważ ile czytelników, tyle punktów odniesienia, różnie ukształtowanych gustów, albo zwyczajnego widzimisię. Z drugiej strony, mam wrażenie, że w zalewie nowych tytułów, również na polskim, średniej wielkości rynku wydawniczym, coraz trudniej wyłuskać pozycje zaskakujące, świeże, albo godne uwagi. Idealne – dla nas, w tym konkretnym momencie.
Presja bycia na bieżąco z nowościami sprawia, że czytelnictwo nierzadko zamienia się w konsumpcję, w której nie ma miejsca dla uważności, czy czasu na pogłębioną refleksję. Złapałem się na tym, że brakuje mi solidnych, takich (niech mi zostanie wybaczone) prostych powieści o ludziach i relacjach między nimi. Celowo nie napiszę o literaturze obyczajowej, ponieważ ten gatunek nie do końca pasuje do drugiej powieści Billa Clegga Koniec dnia, ale właśnie ta fabuła przypomniała mi dobitnie, jak stęskniłem się za dobrą opowieścią o ludziach, ich przeszłości i skomplikowanych relacjach tworzących życie. Bez egzaltacji, nadmiernego rozkładania na czynniki pierwsze portretów psychologicznych postaci, nadaktywnego grzebania w ich podświadomości. Paradoksalnie, sporo z tych elementów czytelnik znajdzie w Końcu dnia, ale Clegg wprowadza je mimochodem, przenosząc punkt ciężkości na motywy znane w literaturze od jej początków; przyjaźni, zdrady, konfrontacji marzeń z rzeczywistością, niesprawiedliwości podziałów społecznych, czy niełatwych relacji międzyludzkich – jednym słowem: życie.
Fabuła Końca dnia opiera się na historii trzech bohaterek, których połączyło dorastanie w tym samym czasie. Dziś, ponad pół wieku później, losy Dany, Jackie i Lupity, a także młodszego od nich Hapa krzyżują się, choć każda z bohaterek żyje w innej części Ameryki, ma za sobą odmienne doświadczenia, inaczej zbudowała swoje dorosłe życie, na które wpłynęło miejsce urodzenia, status społeczny i materialny. Pochodzącą z zamożnego domu Danę i reprezentująca klasę średnią Jackie łączyła niegdyś przyjaźń, zniszczona przez jeden incydent. Lupita, córka meksykańskich emigrantów, doświadczyła wszystkich upokorzeń, które mogły spotkać dziewczynę pochodzącą z biednej rodzimy w obcym kulturowo kraju. Ale to właśnie ona, w pełni wykorzystuje szansę, jaką daje amerykański sen i jako dorosła osoba, na Hawajach, oferuje pracę, a przede wszystkim szansę kobietom, które jak ona startują z gorszej pozycji. Jest jeszcze Hap, jedyny istotny w tym momencie fabuły mężczyzna, który właśnie został ojcem. I to Hap jest spoiwem wszystkich wątków, przedstawionych w powieści Billa Clegga.
Przyznam, że debiutancka powieść Clegga Czy miałaś kiedyś rodzinę? wciąż czeka na przeczytanie, dlatego nie dostrzegam elementów wspólnych między obiema fabułami, na co zwraca uwagę sam autor w wypowiedziach na temat swojej nowej książki. Mnie spodobał się za to styl autora Końca dnia, niewymuszony i jakby stworzony do pisania solidnych, osadzonych we współczesnych realiach, ale posiłkujących się retrospekcjami opowieści o ludziach. Owszem, żyjących w Ameryce, pokazanej we wspomnieniach bohaterek w klimacie sentymentalnym, ale na swój sposób bliskich czytelnikowi. Może nie w każdym szczególe i aspekcie (poziom skomplikowania relacji przywołuje na myśl opery mydlane – lubię ten gatunek, więc to nie jest złośliwość), może trudno do końca zrozumieć przeżycia Lupity, ale od czego jest empatia, to podkreślam, że powieść Clegga opiera się na uniwersalnych wartościach i dość przejrzystym przekazie. Powolne odkrywanie prawdy sprzed lat, podążanie śladami bohaterek, odkrywanie wzajemnych relacji między nimi, wreszcie cała gama uczuć towarzyszących zarówno dokonywanym przez nie wyborom, jak i czytelnikowi podczas lektury sprawia, że Koniec dnia to powieść przynosząca ukojenie i wiarę w człowieka. Tak po prostu i bez zbędnego patosu. Clegg mógł pójść na łatwiznę, zaserwować moralizatorstwo i emocjonalne przerysowanie, ale tego nie czyni. Być może z szacunku dla swoich bohaterek i czytelników, być może dlatego, że wie, iż życie nie potrzebuje takich chwytów. I bez nich jest wystarczająco absorbujące.
Informacje o książce
autor Bill Clegg
tytuł Koniec dnia (The End of The Day)
przekład Dobromiła Jankowska
Wydawnictwo Pauza 2021
Nowalijki oceniają 5/6
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Pauza
KUP KSIĄŻKĘ BEZPOŚREDNIO OD WYDAWCY – TUTAJ