Nie wiem, czy to czysty przypadek, czy starannie zaplanowana strategia wydawnicza, ale ostatnio Pauza kojarzy mi się ze zbiorami opowiadań. Niejednoznacznymi, pokręconymi, wymagającymi otwartej głowy i świeżego spojrzenia na dobrze znany gatunek. Przyznam, że nie przepadam za krótkimi formami, choć zdaję sobie sprawę, że to one właśnie świadczą o wirtuozerii ich twórców, od których skromna objętość tekstu wymaga wyrazistego pomysłu na fabułę i przede wszystkim sprawnej słownej ekwilibrystyki, niekoniecznie przy tym nastawionej na przypodobanie się czytelnikowi. W zbiorze Fauna północy Andrei Lundgren można znaleźć i zaskakujące ujęcie tematu, i mroczny (a na pewno emocjonalnie chłodny) klimat i nietypowe rozwiązania fabularne. Wbrew tytułowi, krótkie formy szwedzkiej pisarki nie traktują tylko i wyłącznie o przyrodzie dalekiej północy, ale skupiają się na człowieku, jego relacjach ze światem i innymi ludźmi. Nie brakuje w tekstach Lundgren typowej dla literatury skandynawskiej uważności w opisie problematyki społecznej, ale w onirycznym, często surrealistycznym wręcz ujęciu, który narzuca zupełnie inną perspektywę.
Fauna północy to sześć opowiadań, których fabuły skupiają się wokół zwierząt. Celowo nie napisałem, że są one bohaterami, bo ich rola jest trochę inna. Stają się katalizatorami pewnych wydarzeń, ich obecność stanowi punkt wyjścia do krótkich opowieści o mieszkańcach współczesnej Szwecji i to raczej tej prowincjonalnej. Bez pejoratywnych konotacji – oddalenie od wielkomiejskiego świata pozwala autorce (i tym samym jej bohaterom) głębiej przeżywać relacje – zarówno z fauną, czy w szerszym kontekście z przyrodą, ale także (a może przede wszystkim) z innymi ludźmi. Syn, który martwi się o rozwiedzionych rodziców, przepracowując przy okazji swoje dzieciństwo, kot znaleziony w przydrożnym rowie, który zmienia życie głównej bohaterki kolejnego opowiadania, czy kobieta, która wysiada z zatrzymanego w środku lasu pociągu, by dać się ponieść naturze. Bohaterki i bohaterowie krótkich form Andrei Lundgren noszą w sobie tajemnicę, ból, niewypowiedziane obawy, a towarzyszące im zwierzęta często zyskują wartość symbolu, uzewnętrzniając swoją obecnością potrzeby ducha i ciała.
Opowiadania Lundgren byłyby tylko kolejnym zbiorem tekstów próbujących zdiagnozować stan emocjonalny współczesnego człowieka i zdefiniować jego lęki, obawy czy oczekiwania, gdyby nie specyficzny klimat Fauny północy. Autorka nie boi się zaskakiwać, bawić konwencją opowiadania, serwować rozwiązania wymagające otwartego umysłu. Wspomniany klimat to mieszanka sennego koszmaru, groteskowo przerysowanej rzeczywistości, dojmującego smutku i emocjonalnego chłodu. Całości obrazu dopełnia widoczny w niektórych tekstach surrealizm, który podkręca i tak nietypowe z gruntu ujęcie tematu. Mimo tego, Fauna północy to zbiór czytelny, o uniwersalnym charakterze – choć umocowany gdzieś w Szwecji, ale poruszający tematy bliskie każdemu czytelnikowi. Choć momentami przypomina baśnię à rebours to przesłanie prozy Andrei Lundgren wydaje się dość oczywiste, ale z pewnością dla każdego czytelnika trochę inne. Podobnie będzie z opowiadaniami z tego zbioru – są tu teksty naprawdę zaskakujące, ale jeden, czy dwa niespecjalnie do mnie przemówiły. I co ciekawe – tuż po lekturze prozy Lundgren zapragnąłem przypomnieć sobie opowiadania Bruno Schulza, którego duch towarzyszył mi w tej literackiej podróży po północy Szwecji.
Informacje o książce
autorka Andrea Lundgren
tytuł Fauna północy
tytuł oryginału Nordisk Fauna
przekład zbiorowy pod redakcją Justyny Czechowskiej
Wydawnictwo Pauza
miejsce i rok wydania Warszawa 2020
liczba stron 160
egzemplarz recenzencki – finalny
Nowalijki oceniają 4+/6
Dziękuję Wydawnictwu Pauza za egzemplarz do recenzji