www. czwartastrona.pl |
autor Remigiusz Mróz
tytuł W cieniu prawa
wydawnictwo Czwarta Strona
miejsce i rok wydania Poznań 2016
liczba stron 536
egzemplarz recenzencki
W cieniu prawa przenosi nas gdzieś w głąb Galicji, do roku 1909. Do służby w rezydencji Raisental, należącej do majętnej rodziny barona Reignera, zostaje przyjęty młody Polak Erik Landecki. Chłopak, pochodzący ze zgermanizowanej rodziny śląskiej, ma za sobą niejedną awanturę i niejasną przeszłość. Jednak funkcja czyścibuta nie wymaga specjalnych umiejętności i choć nielubiany przez resztę służby, ma nadzieję na w miarę spokojne życie. Niestety, jeszcze pierwszej nocy zostaje zamordowany najstarszy syn barona, a głównym podejrzanym, nieoczekiwanie, zostaje młody Landecki. Grozi mu kara śmierci, ale w obronę bierze go Sophie Maländer, narzeczona młodszego syna barona. Zatrudnia ona swojego znajomego prawnika, dla którego nie ma sprawy, której nie dałoby się wygrać. Pech chce, że niespodziewanie znikają dwie kluczowe osoby, których zeznania pomogłyby uchronić Landeckiego przed stryczkiem. Zaczyna się wyścig z czasem, ale rokowania w sprawie są coraz mniej optymistyczne.
Nowa powieść Remigiusza Mroza to historia, która łączy w sobie cechy kilku gatunków literackich. Dominuje kryminał, z racji czasu wydarzeń i dbałości o szczegóły historyczne, nazywany retro. Można dostrzec elementy thrillera prawniczego, powieści obyczajowej i nawet doszukać się wątków rodem z dziewiętnastowiecznego romansu. Taka literacka hybryda to z jednej strony przepis na murowany hit, z drugiej swoista pułapka, zarówno dla autora, jaki i dla czytelnika. Wystarczy bowiem zachwiać proporcjami i powieść straci wiele z swoich atutów. W przypadku W cieniu prawa taki miks gatunków literackich broni się, choć podejrzewam, że część czytelników, szczególnie znających twórczość Remigiusza Mroza tylko z ostatnich jego dokonań, może poczuć się zdezorientowana. Co więcej, aby dostrzec i docenić pomysł na fabułę, warto przeczytać książkę do ostatniego słowa, bowiem wtedy wyraźnie widać zamysł autora co do historii. Historii, co warto dodać, zamkniętej w jednym tomie, co również może być dla czytelnika sporym zaskoczeniem. Gdy ma się świadomość, że inaczej konstruuje się świat przedstawiony i bohaterów z myślą o serii a inaczej, gdy w grę wchodzi kontynuacja, to łatwiej zrozumieć obecność pewnych fabularnych skrótów, czy nieuniknionych cięć w ciągu przyczynowo – skutkowym wydarzeń. A te w powieści się zdarzają.
W moim odczuciu fabuła W cieniu prawa podzielna jest na trzy części, trochę inaczej, niż chce tego autor. Nie mam tu na myśli samych wydarzeń, ale sposób opowiadania przygód Landeckiego i pozostałych bohaterów. Mniej więcej do połowy książki mamy do czynienia z ciekawą i wciągającą historią, która co i raz ulega zmianom, gdy na światło dzienne wypływają nowe fakty. Potem tempo spada, gdy bohaterowie skupiają się na wykorzystaniu zdobytej wiedzy w wiadomym im celu. Tu przez moment (niech Autor mi wybaczy) jest dość nudno, zważywszy na dotychczasowe tempo, ale … Uśpiony w ten sposób czytelnik zostaje niespodziewanie wciągnięty w ostatnią część, momentami przeszarżowaną, ale nadającą książce znów szybki bieg, zmierzający do może nie spektakularnego, ale bardzo dobrego finału. Takiego, który zostawi czytelnika z uczuciem literackiego spełnienia. I spokoju. Chociaż raz.
Nie wiem, czy to efekt niedawnej lektury innej serii Remigiusza Mroza, ale momentami miałem poczucie, że W cieniu prawa trochę przypomina mi znane już motywy i bohaterów. Uważny czytelnik z pewnością dostrzeże gdzieniegdzie analogie, choć pewnie przez autora niezamierzone, a przez czytelnika nieuniknione. Czy mi to przeszkadzało? Przez moment tak, ale kiedy przypomniałem sobie, wspomnianą na początku Christie, pomyślałem, że może się czepiam – Brytyjka też nie uniknęła powtarzania pewnych motywów, a i tak jej powieści czytałem z wielką przyjemnością. Tak jest i w przypadku omawianej książki. I tylko nadal zastanawiam się, czy to aby nie celowy zabieg ze strony autora?
www.nowalijki.blogspot.com |
Może i nie wszystko w fabule przypadło mi do gustu, ale muszę pochwalić autora za sposób poprowadzenia narracji. Powieść jest bardziej opisowa, tekst zaś gęsty i naturalnie współgra z dialogami. Trudno nie zauważyć odwołań do historii – nie są one zbyt nachalne, raczej pojawiają się mimochodem, lokując bohaterów w takich, a nie innych okolicznościach. W cieniu prawa nie jest wszak powieścią historyczną, Galicja (w tym Kraków) stanowią tło dla wydarzeń, gdzie ważniejsi są bohaterowie i skomplikowane relacje między nimi. A jeśli o wspomnianych relacjach mowa, tu autor jak zwykle nie zawiódł, wyprowadzając wszystkich, w tym swoich bohaterów, w (jakże małopolskie) pole.
W cieniu prawa z pewnością przypadnie do gustu tym wszystkim czytelnikom, którzy oczekują od literatury popularnej rozrywki na odpowiednim poziomie. Docenią oni zabawę konwencjami literackimi, bo choć kryminał retro nie jest gatunkiem szczególnie odkrywczym, to jednak ma spore wielu fanów i stwarza sporo możliwości. Wystarczy wspomnieć Zbrodnię w szkarłacie Katarzyny Kwiatkowskiej, czy Tajemnicę domu Helclów Maryli Szymiczkowej, które cieszyły się ogromną popularnością podczas poprzednich wakacji. Remigiusz Mróz nie byłby sobą, gdyby zgranego gatunku nie potraktował po swojemu, bawiąc wątkami i motywami. A jego ostatnia powieść znakomicie wpisuje się w nurt kryminałów z historią w tle.
W mojej ocenie W cieniu prawa (wciąż) nie jest najlepszą powieścią autora, a z takimi opiniami też się już spotkałem. Wolę wierzyć, że ta dopiero przed nim, ale podoba mi się bardzo kierunek, który ostatnimi czasy obrał Remigiusz Mróz. Cieszy mnie to, jako czytelnika, że autor penetruje kolejne obszary gatunków literackich, szukając pomysłów na nowe teksty, bo robi to z myślą nas. I za powodzenie tych poszukiwań mocno trzymam kciuki.