Marta Matyszczak nie zwalnia tempa. Ledwie w czerwcu recenzowałem Tajemniczą śmierć Marianny Biel (tutaj), a tu już wrzesień i drugi tom serii kryminału pod psem trafia w ręce czytelników. Tym razem autorka zabiera Solańskiego i Gucia (oczywiście!) na irlandzką wyspę, aby tam zbadać sprawę zaginięcia młodej Polki. Przy okazji odnajdzie się inna zguba, ale to wcale nie oznacza rychłego szczęśliwego zakończenia. Napisałbym, że raczej wszystko znów się pokomplikuje.
Po sukcesie związanym z rozwiązaniem zagadki śmierci znanej chorzowskiej aktorki, Solański wydaje się łapać drugi oddech. Jego młoda agencja detektywistyczna łapie wiatr w żagle, choć po samym bohaterze wciąż nie widać zmian. Nawet wierny Gucio dostrzega, że jego pana coś gnębi i wciąż chodzi przybity. Kiedy Czesław Koszycki zgłasza się do Szymona z prośbą o pomoc, Solański nie wie jeszcze, że śledztwo zaprowadzi go, a właściwie przeprawi promem, na irlandzką wyspę Inishmore. To tam pracowała wnuczka Koszyckiego – Kasia. Jedyny trop to pakiet starych listów, które dziadek znalazł, jeszcze w Polsce, w pokoju wnuczki. Po przybyciu na wyspę okaże się, że poszukiwana dziewczyna nie żyje, a to będzie dopiero początek wydarzeń, w których dużą rolę odegrają wspomniane listy. I co na wyspie, gdzie diabeł mówi dobranoc robi Róża Kwiatkowska?
Zbrodnia nad urwiskiem zaskakuje czytelnika zmianą otoczenia. Już w drugiej odsłonie cyklu Marta Matyszczak zabiera Solańskiego i Gucia w podróż do Irlandii. Przyznam, że mnie to zaskoczyło, choćby dlatego, że w chorzowskim familoku, a właściwie w jego mieszkańcach, widzę wciąż duży potencjał. A radykalna zmiana miejsca akcji powieści kojarzy mi się raczej z którąś tam odsłoną cyklu i potrzebą przykucia na nowo uwagi czytelników. Seria o Guciu jeszcze nie jest w takim momencie, zdecydowanie nie. Z drugiej strony ten książkowy wyjazd bohaterów pozwolił autorce w naturalny sposób przywrócić do fabuły Różę Kwiatkowską, która, jak pamiętamy, trzasnęła drzwiami w pierwszym tomie i tyle ją widzieli.
Co ciekawe, wątek kryminalny w Zbrodni nad urwiskiem, choć jest główną osią fabuły, momentami zostaje zmarginalizowany poprzez wyeksponowanie, opisanej w listach, historii dwóch braci, których rozdzieliła II wojna światowa, a potem niekorzystne zmiany w Europie. Przez długi czas trudno zrozumieć sens umieszczenia tego motywu w powieści, ale spokojnie – z czasem wszystko się wyjaśni. I nie tak, jak czytelnik mógł się tego spodziewać. Autorka przesunęła także środek ciężkości swojej powieści na wątki obyczajowe, pokazujące skomplikowane koleje losu poszczególnych bohaterów. A także rozprawiła się ze stereotypami na temat Polaków i Irlandczyków. I trzeba przyznać, że obu nacjom dostało się po równio, ale … z przymrużeniem oka.
Odcięta od świata wyspa, pensjonat z mało sympatyczną właścicielką i tajemniczymi gośćmi, wreszcie trup. I sztorm. Trudno nie zauważyć, że Marta Matyszczak wykorzystała znany motyw, choćby z powieści Agathy Christie. W mojej ocenie Zbrodnia nad urwiskiem to udana próba przeniesienia na polski grunt (choć w sumie jednak na irlandzką wyspę) gatunku cozy mystery. Autorka wzbogaciła go o wątki humorystyczne, czy odnoszące się do współczesności. I choć akcja nie pędzi na złamanie karku, całość wyszła bardzo zgrabnie.
Zakładając, że na dwóch tomach się nie skończy, przed autorką ciekawe wyzwanie. Jeden z atutów powieści – Gucio, wciąż wiele dobrego może uczynić dla kolejnej fabuły, ale wiadomo, że nowością już nie będzie. Dostrzegam sporo możliwości w postaci Róży Kwiatkowskiej, której Marta Matyszczak dała szansę na rozwinięcie skrzydeł. I coś mi podpowiada, że była dziennikarka dopiero się rozkręca. Ja jej kibicuję. I Solańskiemu. I Guciowi. I oczywiście Autorce, licząc na kolejne spotkania z bohaterami jej powieści.
|
źródło: www.empik.com |
Informacje o książce
autorka Marta Matyszczak
tytuł Zbrodnia nad urwiskiem
wydawnictwo Wydawnictwo Dolnośląskie
miejsce i rok wydania Wrocław 2017
liczba stron 296
egzemplarz recenzencki
Nowalijki oceniają 4+/6
za udostępnienie powieści do recenzji.