Informacje o książce
autorka: Camila Läckberg
tytuł: Zamieć śnieżna i woń migdałów
tytuł oryginału: Snöstorm och mandeldoft
przekład: Inga Sawicka
wydawnictwo: Czarna Owca
miejsce i rok wydania: Warszawa 2012
liczba stron: 143
egzemplarz: zakup własny
Zamieć śnieżna i woń migdałów to dłuższe opowiadanie detektywistyczne Camilli Läckberg, szwedzkiej autorki sympatycznej serii kryminalnej o policjantach i mieszkańcach Fjällbacki. Tym razem głównym bohaterem świątecznej historii jest postać drugoplanowa cyklu – policjant Martin Molin, a wydarzenia rozgrywają się w eleganckim pensjonacie na wyspie Valö. To tam Molin ma poznać na uroczystej kolacji rodzinę swojej narzeczonej Lisette. Wyjazd, zaplanowany na dwa dni, wydłuża się w związku z panującym na morzu sztormem i wielką śnieżycą. Zebrani w pensjonacie ludzie na pewien czas zostają skutecznie odcięci od reszty świata…
Rodzina Liljecrona spotyka się na uroczystej kolacji, a wśród zaproszonych są rodzice Lisette, Harald i Britten, brat Matte, stryj Gustav, ciocia Vivi oraz ich dzieci Bernard i Miranda. Nie zabrakło również nestora rodu – dziadka Rubena, o pieniądze którego, mniej lub bardziej skrycie, walczą pozostali członkowie rodziny. Martin nie czuje się w tym towarzystwie zbyt dobrze; ma bowiem wrażenie, że poszczególni członkowie rodu nie przepadają za sobą, a wszyscy oceniają go, jako ewentualnego kandydata na męża Lisette. Przy posiłku dochodzi do spięcia miedzy Rubenem a synami i wnukami. Tematem są oczywiście pieniądze i rodzinne zakusy na wielomilionowy spadek. Kiedy niespodziewanie senior Liljecrona umiera po wypiciu szklanki wody, atmosfera zagęszcza się i rodzinne spotkanie zamienia się w mały koszmar. Molin, rozpoczynając prowizoryczne śledztwo, wyczuwa w powietrzu charakterystyczny zapach migdałów, co jasno daje mu do zrozumienia, czego należy się spodziewać po wynikach sekcji zwłok.
Śmierć Rubena rozpoczyna śledztwo w stylu powieści Agathy Christie i Arthura Conan Doyla. Martin przeprowadza rozmowę z każdym z członków rodziny, wyciągając na światło dzienne skrywane tajemnice, uwypuklając wieloletnie animozje, podkreślając grubą kreską niecne zamiary. Przerażeni obecnością wśród nich potencjalnego mordercy, uczestnicy kolacji zaczynają tracić grunt pod nogami i popełniają błędy w zeznaniach oraz odkrywają swoje prawdziwe oblicze. Inaczej jednak niż u przywołanych wcześniej autorów, Läckberg nie kończy swojej fabuły triumfalną przemową detektywa, który zgromadzonym w salonie bohaterom zdradza kulisy zbrodni. Molin wpada bowiem w ostatniej chwili na wyjaśnienie zagadkowych zgonów (tak, jest po drodze jeszcze jedna śmierć), które są efektem dość prostej intrygi.
Zamieć śnieżna i woń migdałów nie jest tak dobra, jak można by się spodziewać po autorce, ani tak zła, jak chcą niektórzy recenzenci. Läckberg napisała opowiadanie wzorując się na pomysłach Christie i Conan Doyla, tworząc – nie wiem, czy nie celowo – literacką ramotkę. Pomysł miał duży potencjał, ale chyba coś nie wyszło. Historia jest wprawdzie logiczna, ale nagromadzenie tajemnic z przeszłości i uproszczony melodramatyzm rodem z oper mydlanych jest dość irytujący a bohaterowie raczej mdli, niż antypatyczni. Broni się jedynie Martin Molin, który od początku przeczuwa, że znalazł się w złym miejscu i o niewłaściwym czasie. Z drugiej zaś strony, lekka w gruncie rzeczy historyjka kryminalna pozwoli niezobowiązująco spędzić (po)świąteczny wieczór przy książce. I kto wie, może o to tylko chodzi?
Nowalijki oceniają: 4/6