„Zaginięcie” Remigiusz Mróz

Informacje o książce

autor: Remigiusz Mróz
tytuł: Zaginięcie

wydawnictwo: Czwarta Strona
miejsce i rok wydania: Poznań 2015
liczba stron: 509

egzemplarz: zakup własny





Wszystkie znaki na niebie i ziemi oraz w blogosferze wskazywały, że Zaginięcie Remigiusza Mroza jest jeszcze lepsze, niż Kasacja. A ja napiszę przewrotnie, że Zaginięcie jest … inne, mimo tych samych bohaterów i sprawdzonego stylu autora. Dlaczego? O tym za chwilę. Ale po kolei.

Uwielbiana przez wielu czytelników para Chyłka i Zordon wraca do działania, mniej więcej rok po rozpoczęciu współpracy i poprowadzeniu poprzedniej sprawy. Nadal łączy ich relacja patronka – aplikant. Zaginięcie rozpoczyna się od nocnego telefonu do Joanny. Po krótkiej rozmowie prawniczka podejmuje się bronienia swojej koleżanki z liceum. Kobieta uwikłała się wraz z mężem w sprawę teoretycznie nie do wygrania. Nie do wygrania, ktoś zapyta? Może, ale nie dla Chyłki i jej wiernego współpracownika  Kordiana. 

Angelika i Awit Szlezyngierowie zostają oskarżeni o zamordowanie trzyletniej córki Nikoli. Dziecko zginęło bez śladu z domu, w którym działał alarm antywłamaniowy. Wkrótce wszystkie poszlaki wskazują na rodziców. Kiedy dodatkowo znika potencjalny świadek z kryminalną przeszłością a zaraz potem Białorusin zamieszany w sprawę,  wynik procesu wydaje się przesądzony. Małżeństwo nie ułatwia Chyłce i Zordonowi prowadzenia ich sprawy, co więcej, Szlezyngierowie zaczynają prowadzić własną grę, narażając na poważne konsekwencje nie tylko siebie, ale i reputację prawników z kancelarii Żelazny & McVay. Misternie skonstruowana fabuła i nieoczekiwane wydarzenia z udziałem bohaterów zmierzają do zaskakującego  finału, trzymając czytelnika w napięciu do ostatniej nieomal strony.

Remigiusz Mróz przyzwyczaił już swoich czytelników do intrygującej fabuły, nieoczekiwanych zwrotów akcji, uwikłania bohaterów w sytuacje pozornie bez wyjścia. Autor bardzo umiejętnie dozuje napięcie powodując, że czytelnik z wypiekami na twarzy przewraca kolejne kartki powieści, nie mając pewności, czy aby coś złego nie stanie się Joannie lub Kordianowi. Ta para to  bardzo mocna strona cyklu powieściowego (mocno wierzę, że będą kolejne części); Chyłka nadal jest uroczo niesympatyczna, żeby nie napisać, że niezła z niej zołza, Oryński natomiast dojrzewa przy swojej patronce, wzmacnia się psychicznie, zdobywa potrzebną wiedzę i doświadczenie. Z wydarzenia na wydarzenie staje się prawie równorzędnym partnerem prawniczej bestii, jaką niewątpliwie jest Joanna Chyłka. Warto zwrócić uwagę, że miedzy nimi iskrzy, oj iskrzy, aż strach pomyśleć, coś mogło się wydarzyć podczas gry w bilard. Napięcie sięgnęło zenitu. Prawie …

Udanym zabiegiem literackim był pomysł z wysłaniem Chyłki i Zordona ze stolicy na obrzeża Augustowa. Prawnicy, pozbawieni warszawskiego tła oraz licznych powiązań zawodowo – towarzyskich, musieli nieźle się napracować, aby kolejne odsłony procesu mogły rozgrywać się po ich myśli. W czasie pracy nad sprawą porwania dziewczynki zetknęli się z ludźmi równie głodnymi sukcesów i niedającymi się uwieść sztuczkom rodem z międzynarodowej korporacji. Obojgu dobrze to zrobiło, pozwoliło popatrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy, ale i docenić uroki oglądania życia w poziomu szklanego wieżowca w centrum Warszawy.

Napisałem na wstępie, że Zaginięcie jest według mnie, inne od Kasacji. Tym razem autor ograniczył spiętrzenie widowiskowych zwrotów akcji na rzecz rozbudowania warstwy psychologicznej swojej powieści. To nadal pierwszorzędny thriller prawniczy, ale sprawa porwania/domniemanej śmierci dziecka wywołuje, szczególnie w Zordonie, sporo przemyśleń nie tylko o prowadzonej sprawie, ale i o zawodzie prawnika. Młody aplikant, inaczej niż Chyłka, ma sporo watpliwości natury etycznej, co pokazuje, że prawo, choć twarde, często nie idzie w parze z uczuciami i emocjami. Przyznam, że bardzo mi się ten wątek podobał, a Oryński, którego polubiłem już w Kasacji, jeszcze bardziej przypadł mi do gustu. Już w pierwszej powieści widać wyraźnie, że Chyłka i Zordon znakomicie się uzupełniają, czego dowodem jest również Zaginięcie. Obie powieści mają wspólnych bohaterów, dynamiczną fabułę, zaskakujące zakończenie, ale Zaginięcie dodatkowo rzuca nowe światło na parę prawników z Warszawy, wydobywając z literackich postaci trochę więcej człowieczeństwa.


Zaginiecie Remigiusza Mroza pokazuje, że autor świetnie czuje się w powieści gatunkowej, w której procesy sądowe są opisane tak, że nie można doczekać się kolejnej sprawy. Porywa czytelnika historią, która poprzez swoją niejednoznaczność i pomysłowość  wręcz przykuwa do książki. Pogłębiony portret psychologiczny postaci, co nie jest znów tak oczywiste u innych autorów powieści sensacyjnych, tylko uatrakcyjnia i wzmacnia fabułę.

I tylko bardzo mnie ciekawi, jakie przygody spotkają Chyłkę i Zordona w niedalekiej (mam nadzieję) przyszłości … 
Kto jeszcze nie czytał, niech koniecznie nadrobi zaległość! 

Nowalijki oceniają: 6/6