Stare porzekadło mówi, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Pewnie jest coś na rzeczy, skoro temat relacji rodzinnych przewija się przez literaturę od jej zarania. Właściowie trudno się dziwić – pomijając indywidualne przypadki – każdy ma jakąś rodzinę i chcą nie chcąc tworzy bliskie relacje z innymi krewnymi. Dla literatury to temat wręcz wymarzony, dający szerokie pole do interpretacji i pozwalający spojrzeć na zagadnienie pod różnym kątem. Powieść cenionej w Norwegii Vigdis Hjorth Spadek to właściwie nic odkrywczego, ale autorce udało się skutecznie zaintrygować czytelnika swoją fabułę, co więcej – pozostawia go z wieloma niewiadomymi i tym samym zachęca do przyjrzenia się własnym relacjom z najbliższymi. I poniekąd stawia pytanie, czy aby wszystko jest w jak najlepszym porządku?
W kilka miesięcy po śmierci ojca Bergljot dowiaduje się, że wraz z młodszym bratem nie otrzyma w spadku domków letniskowych na archipelagu Hvaler. Przypadły one w udziale dwóm młodszym siostrom, bliżej związanym z rodzicami wspomnianej Bergljiot – narratorki w powieści. Rozpoczyna się, trwająca wiele tygodni, zażarta walka o równy podział majątku, a niejasna decyzja ojca potęguje napięcie w rodzinie, sprawiając, że na światło dzienne wychodzą skrzętnie ukrywane tajemnice i od lat pielęgnowane animozje. Okazuje się, że na pielęgnowanym przez rodziców wizerunki idealnej rodziny pojawiają się kolejne rysy. Pierwsza uszkodziła ten obraz ponad dwadzieścia lat wcześniej, kiedy Bergljot z dnia na dzień zerwała kontakt z domem rodzinnym. Miała ku temu ważny powód.
Spadek Vigdis Hjorth tylko na początku wydaje się jeszcze jedną powieścią obyczajową, kolejnym portretem rodziny w kryzysie. Norweska autorka napisała fabułę, która wymyka się jednoznacznej klasyfikacji tematycznej. Można bowiem potraktować Spadek jako opowieść o relacjach między członkami rodziny i to z podziałem na związek między rodzicami, rodzicami a poszczególnymi dziećmi, wreszcie między rodzeństwem. Można spojrzeć na tę historię jako na literacką wiwisekcję, która bez znieczulenia pokazuje jak błędy popełniane przez rodziców wpływają na ich dzieci. Oprócz genów dziedziczymy całą pulę zachowań, przekonań, wychodzimy z domu z ukształtowanym (przynajmniej cześciowo) światopoglądem. Dla mnie Spadek Hjorth opisuje także trudny proces przepracowania traumy związanej z odejściem najbliższej osoby. Dla Bergljot to doświadczenie szczególnie bolesne, bowiem łączy się z całą gamą niełatwych emocji z przeszłości.
Nie jest jednak tak, że Spadek to powieść przygnębiająca. Oczywiście ze względu na podjętą przez autorkę tematykę do najweselszych nie należy, ale oddanie narracji Bergljot pozwoliło na narzucenie fabule pewnego dystansu. Całą historię czytelnik poznaje z punktu widzenia najstarszej siostry, która wiele lat temu zerwała bliskie relacje z rodziną. Jej opowieść jest chaotyczna, fragmentaryczna, we własne wypowiedzi wplata na jednym wdechu frazy przypominające mowę zależną i cytaty z korespondencji z młodszym rodzeństwem. W powieści nie pojawiają się inne punkty widzenia co sprawia, że momentami można wątpić w autentyczność relacji narratorki. A ponieważ jest ona recenzentką teatralną i redaktorką niszowych czasopism, łatwiej dostrzega się pewną teatralność przekazu, a na pewno rozedrganie i delikatne przerysowanie opisywanych wydarzeń. To być może zabieg ryzykowny, ale tak poprowadzona narracja kupiła mnie od pierwszych stron i utrzymywała moje zainteresowanie do samego końca. Kwestią dyskusyjną jest, czy taka, uwierająca czytelnika forma, nie przesłania wymowy powieści. Z pewnością pozwoliła Hjorth spojrzeć na niełatwy przecież temat z zaskakującej perspektywy. I zdaje się, że również o to w jej powieści chodzi.
|
źródło: www.wydawnictwoliterackie.pl |
Informacje o książce
autorka Vigdis Hjorth
tytuł Spadek
tytuł oryginału Arv og miljo
przekład Elżbieta Ptaszyńska – Sadowska
wydawnictwo Wydawnictwo Literackie
miejsce i rok wydania Kraków 2018
liczba stron 368
egzemplarz recenzencki
Nowalijki oceniają 5/6
książki do recenzji.