Victoria Helen Stone ma na koncie kilka powieści, ale do niedawna na polskim rynku wydawniczym funkcjonowała jako autorka jednego thrillera psychologicznego Dziewczyna zwana Jane Doe (tutaj). W mojej ocenie niespecjalnie udanego, co dziwiło zważywszy na fakt, że nie był to debiut amerykańskiej pisarki. Z zaskoczeniem przyjąłem informację o premierze jej nowej powieści Zło czai się w Kansas, ponieważ wydawało mi się, że Stone gdzieś przepadła. A tu taka niespodzianka, której zdecydowałem się dać drugą szansę, mając nadzieję, że autorka intensywnie popracowała nad warsztatem.
Jestem czytelnikiem tak samo sentymentalnym, co wyrozumiałym. Rzadko porzucam kolejne książki autorek i autorów, z którymi pierwsze spotkanie okazało się co najwyżej takie sobie. Stąd decyzja o lekturze Zła czającego się w Kansas. Niestety, wygląda na to, że nadal mi nie po drodze z thrillerami Victorii Helen Stone – co prawda nie oczekuję już od prozy rozrywkowej nie wiadomo jakich fajerwerków, ale dobre tempo i mroczny klimat niepokoju to wciąż te elementy, na które zwracam uwagę podczas lektury. Nie trudno się domyślić, że akurat tych składowych w fabule zabrakło. I nie tylko tych.
Lily Brown wraz z synem skrywa tajemnicę z przeszłości. Dlatego powraca do rodzinnego miasteczka, podejmuje pracę z dala od wścibskich sąsiadów i liczy, że z czasem jej życie się ułoży. Młoda kobieta zarządza magazynami na wynajem, w których klienci przechowują różne rzeczy, w tym – jak się okazuje – wyjątkowo niebezpieczne. Kiedy więc jej syn natrafia na niepokojącą zawartość jednego z magazynów, w mieście pojawia się tajemniczy dziennikarz, a policja zaczyna interesować się przeszłością Lily, kobieta wie, że będzie zmuszona stawić czoła przeszłości. Szybciej niż by oczekiwała.
Wielokrotnie wspominałem już, że sięgam po kolejne thrillery nie z potrzeby poznania nowego wcielenia gatunku (co właściwie ostatnimi czasy mi się nie zdarza), ale dla czystego relaksu. Dlatego od prozy gatunkowej oczekuję dobrego tempa, umiejętnie budowanego klimatu, budzących jakiekolwiek emocje bohaterek i bohaterów. Zło czai się w Kansas pod tym względem zapowiadało się interesująco, ale po kilkunastu pierwszych stronach to wrażenie uleciało, by tylko na moment powrócić w finale.
Przede wszystkim szybko siada tempo fabuły, głównie dlatego, że autorka nie potrafi do końca zdecydować, czy powinna skupić się na sensacji, czy raczej na warstwie obyczajowej opowieści. Umiejętne ich przeplatanie to w prozie rozrywkowej gwarancja sukcesu – niestety, historia Lily i jej syna jest mocno stereotypowa, wątki sensacyjne natomiast wtórne. Umiejętne żonglowanie kliszami to niełatwa sztuka i przed Victorią Helen Stone jeszcze dużo pracy w tym zakresie.
Czytając Zło czai się w Kansas nie mogłem zdecydować, czy to powieść skierowana do dorosłego odbiorcy, czy raczej literatura YA – głównie ze względu na wątek synka Lily oraz jego szkolnej przyjaciółki, nieco łopatologicznie przedstawiane kolejne kryzysy w relacji matka – syn, wreszcie wyraźna powierzchowność wprowadzanych wątków pobocznych. Niby ważkich i bliższych literaturze dla dorosłych, ale napisanych zbyt ostrożnie i zachowawczo. A może nawet niepotrzebnie stereotypowo.
Doceniam, że autorka zdecydowała się przemycić ważne wątki społeczne, ale w tej fabule ich ilość nie poszła w jakość. Choćby z tego powodu lektura Zła czającego się w Kansas okazała się niezbyt angażująca, a na pewno mało satysfakcjonująca. Wygląda na to, że thrillery Victorii Helen Stone to nie moja bajka, ale wiem, że mają prawo się podobać. A jak wiadomo, każdemu podoba się coś innego.
Informacje o książce
autorka Victoria Helen Stone
tytuł Zło czai się w Kansas (At The Quiet Edge)
przekład Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo Czwarta Strona Kryminału 2024
ocena 3/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem