STEVEN ROWLEY „REDAKTORKA”

Nie miałem w planach tej powieści, ale przyznam – zdecydowałem się na jej lekturę w ramach odskoczni od egzemplarzy recenzenckich, które zawsze mają pierwszeństwo. Moją uwagę przykuła okładka z portretem kobiety do złudzenia przypominającej żonę byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych i nazwisko autora, które mignęło mi już jakiś czas temu przy okazji innego tytułu. Redaktorka Stevena Rowleya okazała się powieścią obyczajową, nieco niepozorną historią młodego pisarza, którego debiut zgodziła się poprowadzić, pod kątem redakcji, nie kto inny jak sama Jackie Kennedy Onassis, żona trzydziestego piątego prezydenta Ameryki. Nie jest to proza pozbawiona wad, ale z racji pomysłu fabularnego warto mieć ją na oku.

Rowley w ciekawy sposób połączył prawdę z fikcją literacką splatając w jedną opowieść ostatnie lata życia redaktorki z historią Jamesa Smale’a próbującego uporać się zarówno ze swoim debiutem literackim jak i (a może przede wszystkim) trudną relacją z matką. Aby zaspokoić ciekawość pani Onassis – jak nazywa ją w powieści młody pisarz – James musi dostarczyć tekst mocnego finału swojej autobiograficznej prozy, co oznacza, że czeka go bolesna konfrontacja z rodzinną przeszłością naznaczoną niejednym sekretem. Dlatego wbrew temu, co może wydawać się po lekturze kilku pierwszych rozdziałów, Redaktorka nie jest powieścią o procesie twórczym, czy portretem Jackie Kennedy Onassis, tylko historią o tym, jak kłamstwa niszczą relacje na lata, a powrót do normalności niejednokrotnie okupiony bywa bólem niezrozumienia uczuć drugiej osoby.

James Smale na na koncie jedną niedokończoną powieść o charakterze autobiograficznym i kiedy jego tekst kupuje nowojorskie wydawnictwo jest szczęśliwy, że oto ma szansę na publikację. I przerażony, kiedy okazuje się, że jego redaktorką została Jackie Kennedy Onassis – była Pierwsza Dama Ameryki. Najpierw onieśmielony, wkrótce przełamuje naturalny lęk przed kontaktem ze znaną osobą, szczególnie, że pani Onassis jest ceniona w swoim fachu, pokochała prozę debiutanta, a jej autora traktuje jak syna, któremu trzeba wskazać kierunek. To ona właśnie wymusza na Smale’u napisanie mocnego finału książki, co wiąże się z koniecznością skonfrontowania się z matką, z którą od dawna nie ma dobrych relacji. Sęk w tym, że kobieta skrywa sekret, który wywraca do góry nogami życie młodego nowojorskiego pisarza.

Do momentu lektury Redaktorki nie interesowała mnie zbytnio biografia Jackie Kennedy Onassis, ale oczywiście dobrze kojarzyłem jej osobę choćby z racji roli pełnionej u boku męża w Waszyngtonie. O tym, że faktycznie przez ponad dwie dekady, w różnych momentach życia, pracowała z sukcesem w nowojorskich wydawnictwach, przeczytałem już w czasie śledzenia kolejnych wydarzeń w powieści Stevena Rowleya. Jej wątek ma, co oczywiste, ogromne znaczenie dla fabuły, otwiera ją i zamyka, ale autor swobodnie przenosi punkt ciężkości raz na jej postać, raz na osobę Jamesa, który dowiaduje się gorzkiej prawdy o przeszłości swojej matki. Jest więc Redaktorka połączeniem fikcji literackiej z faktami na temat ostatnich lat życia pani Onassis, ale najważniejszy wydaje się wątek osobisty Jamesa niż opowieść o procesie twórczym, czy nawet nieco bałwochwalczy stosunek debiutanta do sławnej osoby, tak się składa, że redaktorki jego prozy.

Redaktorka jest powieścią nierówną i choćby nieco chaotyczny, rozedrgany emocjami Jamesa początek może zniechęcić do lektury. Nie mogę napisać, że potem jest już tylko lepiej, ale autorowi na pewno zgrabniej wyszły fragmenty skupione wokół rodzinnego dramatu pisarza niż opis relacji z panią Onassis, na punkcie której Smale ma lekką obsesję. Również atmosfera Nowego Jorku z początku lat 90. XX wieku nie odkrywa przed czytelnikiem niczego nowego, czego nie zobaczył w filmach z tamtej dekady. Związek Jamesa z broadwayowskim reżyserem sprowadza się właściwie do jednego (ale ważnego) epizodu, a wydawniczy światek wydaje się być pokazany wyjątkowo stereotypowo. Z drugiej strony nie brakuje w Redaktorce momentów smutnych i gorzkich, które przeplatają się z mniej poważnymi choćby dlatego, że James – świeżo po trzydziestce – zachowuje się jak dziecko we mgle i wymaga ciągłego wsparcia, co momentami irytuje. Odnoszę także wrażenie, że Rowley, portretując Jackie Onassis, nie wyszedł poza wizerunek jaki świat zna ze zdjęć i oficjalnych biografii, niekiedy tylko pozwalając sobie na pokazanie jej bardziej ludzkiego oblicza. Ale to przecież jej charyzma sprawiła, że Smale zdobył się na oczyszczającą go emocjonalnie, choć niezwykle trudną konfrontację z wiecznie nieobecną matką.

Wprawdzie proza Stevena Rowleya nie jest przykładem wielkiej literatury, raczej bliżej jej do stereotypowej powieści obyczajowej, szkoda, żeby całkiem przepadła w zalewie nowości wydawniczych. Warto po nią sięgnąć, jeśli lubi się historie o codzienności, trudnych relacjach w rodzinie, traumie i przebaczeniu. Intrygująca w tej prozie jest oczywiście obecność Jackie Kennedy Onassis, która uosabia połączenie faktów z fikcją literacką, co autorowi wyszło więcej niż zgrabnie. Można przyczepić się do postaci Jamesa, ale ostatecznie i on się broni, postawiony gdzieś na styku dysfunkcyjnej rodziny, zblazowanego światka nowojorskich wydawców oraz dyskretnego uroku sławnej redaktorki swojego debiutu. Zatem można sięgnąć po Redaktorkę, choćby z czystej ciekawości, ale niekoniecznie oczekiwać literackich fajerwerków.

Informacje o książce

autor Steven Rowley

tytuł Redaktorka (The Editor)

przekład Grażyna Woźniak

Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2023

ocena 4/6

egzemplarz własny – ebook Legimi bez limitu