Nie zawsze mam wpływ na to, czy uda mi się czytać książki konkretnej autorki lub autora zgodnie z trybem ukazywania się ich powieści na rynku wydawniczym. Czasem to wina wydawnictwa, które sondując rynek, proponuje swoim czytelnikom którąś z kolei książkę danego pisarza. Częściej jednak to problem priorytetów, czy uważności w śledzeniu nowości na półkach księgarskich. Odkąd promocja przeniosła się do mediów społecznościowych, częstotliwość ukazywania się tej samej okładki na dziesiątkach postów może … skutecznie odwieść od lektury. Znam ten problem z obu stron: i jako osoba pisząca o książkach, i jako czytelnik.
Ze Współlokatorami Beth O’Leary było w moim przypadku tak, że ta powieść niby ciągle znajdowała się na szczycie listy do przeczytania, ale zawsze w ostatniej chwili wpadał mi w oko i (przede wszystkim) w ręce inny tytuł. W końcu najpierw przeczytałem drugą książkę angielskiej autorki – Zamianę (tutaj) – polubiłem się z jej stylem i wreszcie sięgnąłem po spektakularny (sądząc po popularności powieści we wspomnianych mediach społecznościowych) debiut O’Leary. I wprawdzie to ta książka podobała mi się bardziej, bo w mojej ocenie autorka doskonale poradziła sobie z klątwą drugiej powieści, jednak Współlokatorzy tak zwyczajnie – dają radę. To niezwykle sympatyczna, bezpretensjonalna opowieść o współczesnych londyńczykach, z jednej strony mocno osadzona w angielskim klimacie, z drugiej uniwersalna i przywracająca wiarę w drugiego człowieka. A że w konwencji komedii romantycznej, w której od początku szczęśliwe zakończenie czai się za zakrętem? Kto by tam czepiał się takich drobiazgów.
Tiffy, po ostatecznym zerwaniu z toksycznym chłopakiem, natychmiast potrzebuje mieszkania. Ponieważ jednak praca redaktorki w niszowym wydawnictwie nie przynosi koksów – lokum nie może być zbyt drogie. Leon, pielęgniarz opiekujący się na nocnej zmianie pacjentami terminalnymi, potrzebuje dodatkowej gotówki i oferuje nietypowe warunki wynajmu swojego … łóżka. Zasadniczo, Tiffy i Leon nie będą się widywać, więc oryginalna oferta obojgu przypada do gustu. Na początku nie wszystko się układa, ale korespondencja na samoprzylepnych karteczkach … zbliża tych dwoje nieznajomych. A cała reszta? Kto zna schemat komedii romantycznej, nie potrzebuje więcej informacjI, aby domyślić się, co i jak.
W zalewie powieści obyczajowych i produkowanych nieomal seryjnie komedii, powieść Beth O’Leary można łatwo przegapić, ale oryginalny pomysł na fabułę to niezaprzeczalny atut i wabik Współlokatorów. Debiutująca autorka sprawnie połączyła w jedną całość kilka wątków; niektóre z nich są rozpoznawalne, inne stanowią miłą odskocznię od tego, co do tej pory proponowała literatura obyczajowa o komediowym zacięciu. A choć i tego nie brakuje, O’Leary nie ucieka przed tonami smutniejszymi, które ładnie harmonizują w fabule, nadając jej odrobinę głębszą wymowę. Oczywiście wszystko jednak w bardzo pozytywnym nastroju, zgodnie z regułami gatunku i przede wszystkim z oczekiwaniami czytelnika. Narracja prowadzona z perspektywy obojga bohaterów, dialogi jakby przygotowane dla potrzeb scenariusza (przyznam – dość to męczące, ale skutecznie przyspieszające czytanie), wreszcie treść karteczek – korespondencji – ten nadmiar może wydawać się chwilami mało strawny, ale znakomicie się sprawdza. Oddaje dynamikę między postaciami – jest ich w książce kilka i do tego są dość wyraziste – a przede wszystkim – nie pozwala oderwać się od lektury. Lekkiej i sprawnie napisanej, inteligentnej, choć niezobowiązującej rozrywki. Współlokatorzy to naładowana pozytywną energią i tak potrzebnym optymizmem współczesna opowieść z gatunku tych, które nawet pod czasie będzie miło się wspominać.
KUP KSIĄŻKĘ NA WWW.EMPIK.COM – DZIĘKUJĘ!
Informacje o książce
autorka Beth O’Leary
tytuł Współlokatorzy
tytuł oryginału The Flatshare
przekład Robert Waliś
Wydawnictwo Albatros
miejsce i rok wydania Warszawa 2020
liczba stron 432
egzemplarz recenzencki – finalny
Nowalijki oceniają 4+/6
Dziękuję Wydawnictwu Albatros za współpracę recenzencką przy tym tytule