OTTESSA MOSHFEGH „ŚMIERĆ W JEJ DŁONIACH”

Jedno jest pewne: każde spotkanie z Ottessy Moshfegh to świeże i zaskakujące doznanie literackie. Proza amerykańskiej pisarki jest wieloznaczna i wielowymiarowa; nie podaje czytelnikowi prostych rozwiązań, nie prowadzi, jak po sznurku, od ekspozycji do jednoznacznego finału. Jeśli autorka pisze o codzienności, to z pewnością interpretuje ją po swojemu, eksplorując mroczne zakamarki rzeczywistości. Jeśli główną bohaterką czyni kobietę, to taką, której sekrety determinują jej relację ze światem i innymi ludźmi.

Moshfegh miesza konwencje gatunkowe; maluje świat grubą kreską z powodzeniem pozwalając sobie na groteskę i przerysowanie, które w połączeniu z obecną w jej prozie, uwierającą tak samo jej bohaterki, jak czytelnika trudną do zdefiniowania tajemnicą, tworzy prozę oryginalną i pociągającą swoim klimatem. Taka z pewnością jest Śmierć w jej dłoniach, napisana po Moim roku relaksu i odpoczynku (tutaj), powieści, po której jej autorka wskoczyła do grona moich literackich odkryć. I na półce Ulubione w domowej biblioteczce znalazła już swoje stałe miejsce.

Fabuła Śmierci w jej dłoniach zaskakuje już od pierwszego wydarzenia: podczas spaceru z psem, w lesie otaczający jej niewielki dom, Vesta Gul, wdowa u schyłku życia znajduje notatkę, której treść stanie się jej obsesją. Albo początkiem prywatnego śledztwa, ponieważ informacja z liściku wskazuje, że gdzieś wśród drzew zostały ukryte zwłoki. Vesta orientuje się, że ciała tajemniczej Magdy z notatki znalezionej podczas spaceru nigdzie nie ma i ten fakt wpływa na życie głównej bohaterki i narratorki powieści. Poznanie prawdy o śmierci Magdy staje się obsesją kobiety, która w ten sposób radzi sobie z własną traumą. Albo czytelnikowi tak tylko się wydaje.

Początek Śmierci w jej dłoniach sugeruje historię kryminalną i to z gatunku tych mrocznych, eksplorujących ciemną stronę człowieczeństwa. I intryguje chwytem rodem z rasowych thrillerów psychologicznych: tajemnicza notatka znaleziona przez główną bohaterkę w lesie staje się zarówno punktem wyjścia dla intrygującej swoją niejednoznacznością fabuły, jak i dla wydarzeń wpływających na życie samotnie mieszkającej w lesie wdowy. Wątek poszukiwań prawdy o śmierci Magdy stanowi solidny trzon opowieści, ale jak to u Moshfegh bywa, w toku fabuły istotniejsze staje się cała reszta: kolejne kroki podejmowane przez Vestę, narastająca obsesja poznania prawdy mieszająca się ze wspomnieniami dotyczącymi jej przeszłości. Czytelnik staje przed trudnym zadaniem, jakim jest podjęcie decyzji – czy Vesta umie jeszcze rzetelnie ocenić rzeczywistość, czy wydarzenia wokół to wytwór chorującego umysłu? I nie, nie jest to łatwa decyzja: nawet próba interpretacji tytułu wydaje się prowadzić na manowce. A może niekoniecznie?

Samotność głównej bohaterki, jej trudności z rozróżnieniem tego, co jest prawdą a co fikcją zrodzoną w zmęczonym nadmiarem negatywnych emocji umyśle, wreszcie klimatyczny, kojarzący się z mrocznymi baśniami las tworzą prozę wymykającą się jednoznacznej klasyfikacji gatunkowej. Czytelnik sam musi podjąć próbę zrozumienia wydarzeń, spróbować rozwikłać gęsty węzeł splotu wielu okoliczności, które zmusiły wdowę do zamknięcia poprzedniego życia, decyzji o przeprowadzce i zamieszkania na odludziu w innym stanie. Im dalej w lekturę, tym więcej pytań, szczególnie, że Vesta w powidokach wraca do przeszłości, która może stanowić klucz do jej obecnego życia, ale wcale nie musi. A na pewno nie okaże się jedynym czynnikiem determinującym jej kolejne decyzje.

Bez względu na to, czy Śmierć w jej dłoniach jest inteligentną grą z konwencją powieści kryminalnej, kroniką postępującej choroby psychicznej Vesty, czy prozą wychodzącą poza ramy realizmu, jej największym atutem jest postać głównej bohaterki. Wygląda na to, że Moshfegh ma swój ulubiony typ literacki: Vesta jest ekscentrycznym odludkiem inteligentnym i (do pewnego momentu) świadomym swojego położenia, sytuacji materialnej oraz społecznej. To wszystko, co w jej życiu wywołuje odnaleziony w lesie list, to zarówno efekt kumulujących się od dawna emocji, jak i (tym razem nie do końca) świadoma próba ucieczki od rzeczywistości. Ucieczki rozumianej dosłownie oraz w sensie metaforycznym – podróży w głąb siebie po to tylko, aby spróbować ochronić istotę człowieczeństwa. W tym względzie, podobnie jak i w klimacie opowieści, Śmierci w jej dłoniach blisko na pewno do Eileen (tutaj), może momentami także do Mojego roku relaksu i odpoczynku. Jeszcze jedno jest pewne: żadna z tych powieści nie daje jednoznacznych odpowiedzi, zdecydowanie zostawia czytelnika z licznymi pytaniami oraz przestrzenią dla własnych interpretacji oraz domysłów. A te potrafią pojawić się nawet kilka dni po lekturze, co bardzo lubię.

Informacje o książce

autorka Ottessa Moshfegh

tytuł Śmierć w jej dłoniach (Death in Her Hands)

przekład Teresa Tyszowiecka

Wydawnictwo Pauza 2025

ocena 5/6

recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem