Za każdym razem, kiedy natrafiam na taką powieść jak Chwile Andrew O’Hagana, zadaję sobie te same pytania. Ile dobrej literatury umyka mi w nadmiarze książek i dlaczego po prozę tego autora (albo tej autorki) sięgnąłem dopiero teraz? To pytania czysto retoryczne, ale diagnozujące problem dotykający każdego czytelnika. Im szybciej uświadomimy sobie, że nie jesteśmy w stanie przeczytać wszystkich, potencjalnie interesujących nas książek, tym łatwiej będzie nam funkcjonować w bogatym świecie literatury. Marne to pocieszenie, ale pozwalające bez większych wyrzutów sumienia śledzić zapowiedzi nowości, ale i sięgać po starsze tytuły, że o klasyce nie wspomnę.
Te refleksje wywoła u mnie tym razem lektura nowej powieści Andrew O’Hagana, którego wcześniejsze książki miały polską premierę kilka lat temu. Bardzo lubię taką literaturę, jaką reprezentuje pochodzący ze Szkocji pisarz, umiejętnie poruszający się w ramach literatury środka. Chwile łączą w sobie nostalgię za przeszłością z ponadczasową tematyką związaną z dojrzewaniem, zmaganiem z codziennością i chorobą, oraz trudem przygotowania się na to, co nieuniknione. Mimo że polski czytelnik, przynajmniej w odniesieniu do pierwszej części powieści, ma nieco inne doświadczenie pokoleniowe, jest w stanie docenić uniwersalny wymiar książki, przede wszystkim dlatego, że pewne sytuacje oraz towarzyszące im emocje są udziałem nas wszystkich, bez względu na pochodzenie, geografię i historię.
Bohateram Chwil są dwaj przyjaciele pochodzący z niewielkiego górniczego miasteczka w Szkocji. Czytelnik poznaje ich, kiedy w 1986 roku jeden z nich, Tully Dawson, wpada na pomysł, aby grupa przyjaciół wybrała się na festiwal muzyczny do Manchesteru. O tych kilku szalonych dniach napędzanych hormonami i alkoholem, ale i silnym poczuciem więzi rówieśniczej opowiada pierwsza część powieści. Druga przenosi akcję do roku 2017, kiedy jeden z przyjaciół dowiaduje się, że bliska mu osoba zmaga się ze śmiertelną chorobą. W ramach swoistej przysługi, a może naturalnej powinności, James będzie towarzyszył w ostatnich chwilach Tully’ego.
Powieść Andrew O’Hagana podzielona jest na dwie części, z których pierwsza jest nieco słabsza, a czytelnikowi podczas jej lektury towarzyszy wrażenie, że opowieść o wyjeździe grupy przyjaciół na festiwal muzyczny niczemu specjalnie nie służy. To jednak mylne wrażenie, ponieważ wspomnienia z 1986 roku stanowią podstawę do zrozumienia głębokich relacji między przyjaciółmi, pokazują, jak wzajemne wsparcie i bezinteresowne gesty wpłynęły na ich dorosłe życie. Można nieco zżymać się, że ta część nie opowiada o niczym nowym; w literaturze w tym temacie wszystko już było, ale autor bardzo świadomie wprowadza czytelnika do swojej historii w taki właśnie sposób, przywołując wspomnienia młodości.
Górnicze Ayrshire z połowy lat 80. XX wieku, w samym środku siejącego postrach taczeryzmu, trudno uznać za idealne miejsce dla młodzieży, dlatego autor bardziej skupia się na relacjach między nimi, ponieważ skutki działań polityczno – gospodarczych widoczne są na każdym kroku, ale stanowią jedynie tło dla wydarzeń. W nieco nostalgicznych barwach przywołuje zarówno fascynację bohaterów muzyką, jak i pokazuje zmagania chłopaków z konserwatywnymi rodzicami, brakiem wsparcia z ich strony oraz kreśli nieciekawe perspektywy na przyszłość. I ani sztubackie wygłupy, ani alkohol, czy ukochana muzyka nie są w stanie zagłuszyć tego charakterystycznego dla młodych ludzi poczucia beznadziei oraz braku zgody na urządzanie świata przez dorosłych.
Pierwsza część powieści O’Hagana może wydawać się niespecjalnie interesująca, szczególnie, że opisywane doświadczenia pokoleniowe, z pewnością w szczegółach, niekoniecznie są bliskie czytelnikowi w Polsce. Okazuje się jednak, że dla konstrukcji Chwil wspomnienia z lata 1986 roku mają niebagatelne znaczenie. Pamiętając je, trudniej bez większych emocji śledzić losy bohaterów trzy dekady później, obserwować jak dojrzeli, do czego w życiu doszli, czy i jak zmieniło się ich postrzeganie świata. Prośba, z jaką Tully zwraca się do Jamesa po otrzymaniu diagnozy lekarskiej, jest bardzo trudna do spełnienia, ale obserwowanie powolnego i bolesnego odchodzenia bliskiej osoby okazuje się być jeszcze trudniejsza. Przygotowaniu do odejścia towarzyszą wspomnienia z przeszłości, ale i proces kreowanie nowych, na swój sposób bardziej intymnych, które będą towarzyszyły bliskim Tully’go, kiedy go już zabraknie.
Tytułowe Chwile to przebłyski wspomnień, odwołania do przeszłości, obrazki z burzliwej młodości bohaterów. O’Hagan opowiada o męskich emocjach, w sposób wyważony, ale jednocześnie niepozbawiony głębszego rysu. Na przykładzie obu bohaterów widać, jak wielkie znaczenie w kształtowaniu charakteru mają relacje z młodości, oparte na zrozumieniu, empatii oraz lojalności. Można zastanawiać się, czy Tully miał prawo poprosić przyjaciela o tak trudną do zaakceptowania przysługę, ale pamiętając o łączących ich relacjach w przeszłości – takie dywagacje wydają się być bezzasadne. To przekonanie o słuszności podjętych decyzji nie niweluje, co prawda, ogromnego poczucia żalu wobec bezwzględności losu, nie łagodzi smutku i rozpaczy w konfrontacji z kwestiami ostatecznymi, ale w jakimś sensie przynosi ukojenie.
Powieści O’Hagana nie sposób czytać bez wzruszenia; obie części charakteryzuje nostalgia związana z różnie definiowaną stratą, świadomość przemijania oraz nieuchronność, a emocje bohaterów nieomal automatycznie udzielają się czytelnikowi, towarzysząc mu długo po lekturze. Za ten aspekt niezmiernie cenię sobie literaturę w ogóle, a Chwile Andrew O’Hagana w szczególe. Opowieść łamie serce, ale uświadamia, co jest w życiu najważniejsze i tym samym skleja je na nowo.
Informacje o książce
autor Andrew O’Hagan
tytuł Chwile (Mayflies)
przekład Kaja Gucio
Wydawnictwo Znak 2024
ocena 5/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem