Jakkolwiek niesprawiedliwie to zabrzmi w odniesieniu do bogatej twórczości autora, Éric-Emmanuel Schmitt na zawsze już będzie kojarzył mi się przede wszystkim z Oskarem i panią Różą. Podejrzewam, że nie jestem odosobniony w tym przekonaniu, bo choć czytuję od czasu do czasu inne powieści francuskiego pisarza, myślami zawsze wracam do historii, która za każdym razem tak samo mnie wzrusza, jak i przynosi ukojenie. Nie będę też ukrywał, że ostatnie teksty Schmitta zdecydowanie słabiej do mnie docierają niż te z początku jego pisarskiej drogi.
Wielokrotnie wspominałem, że nigdy nie byłem wielkim fanem opowiadań, które zacząłem doceniać dopiero od kilku lat, dzięki temu, że trafiłem wreszcie na godne uwagi zbiory i znakomicie odnajdujących się w krótkich formach twórców. Nie mogłem zatem nie skorzystać z okazji poznania od tej strony twórczości autora Oskara i pani Róży.
Wydawnictwo Znak wznowiło właśnie zbiór pięciu opowiadań Schmitta pod tytułem Małżeństwo we troje. Wbrew tytułowi, krótkie formy wchodzące w skład tomu nie traktują o frywolnym podejściu do instytucji formalnego związku dwojga ludzi, ale opowiadają o różnych odcieniach miłości, szeroko definiowanej jako uczucie zarówno do człowieka, jak i zwierząt. Lektura tych tekstów, o czym piszę z żalem, utwierdziła mnie w przekonaniu, że wolę Schmitta w nieco dłuższych, dopracowanych tekstach. Małżeństwo w troje to zbiór nierówny; teksty – jeśli zaskakują – to raczej pomysłem na historię niż warsztatem literackim, co być może jest efektem takiego a nie innego przekładu.
Zbiór otwiera chyba najlepiej napisane, momentami wzruszające opowiadanie Dwóch panów z Brukseli, które przedstawia losy pary gejów. Autor proponuje ciekawy zabieg stylistyczny, tworząc paralelę między związkiem dwóch mężczyzn a heteroseksualnym małżeństwem, które nie umie cieszyć się z życia i wolności, jaką daje im prawo. Drugi tekst Pies, to oparta na faktach historia niezwykłej relacji szanowanego lekarza i zwierzęcia, zawsze owczarka francuskiego o imieniu Argos, sięgająca bolesnych czasów II wojny światowej.
W Małżeństwie we troje Schmitt, tym razem w nieco przewrotnej formie powraca do ulubionej postaci Mozarta, przywołując mało znany, ale dla kompozytora w jakimś sensie istotny epizod z jego życia. O tym, że miłość niejedno ma imię i blisko jej niebezpiecznej obsesji traktuje Serce w popiele, utwór poruszający niełatwy temat transplantologii i zadający pytania o jej aspekty etyczne. Zbiór zamyka krótkie Dziecko upiór, wbrew tytułowi, niemający niczego wspólnego z horrorem, chyba że w kontekście dramatycznych decyzji podejmowanych przez rodziców nienarodzonych jeszcze, nieuleczalnie chorych dzieci.
Wspomniałem, że Małżeństwo we troje jest zbiorem nierównym, zarówno ze względu na same historie, jak i z powodu języka. Gdybym miał wskazać moje ulubione, chyba wybrałbym Dwóch panów z Brukseli, choć niektóre rozwiązania fabularne tam występujące ocierają się o niepotrzebny melodramat. Podobał mi się także Pies, zw względu na motyw przebaczenia i może także Dziecko upiór – przede wszystkim za zaskakującą puentę. Opowiadanie jako forma literacka jest bardziej niż wymagające; od ich autora oczekuje się precyzji w operowaniu słowem, powściągliwości oraz klarownego pomysłu na fabułę. Bez względu na kształt oraz język, wszystkie teksty łączy jedna klamra – to miłość rozumiana na wiele sposobów; subtelna i wymagająca poświęceń, budząca pożądanie i groźna. Odczuwana wszystkimi zmysłami i delikatna niczym muśnięcie słońca na skórze, oczekiwana i wymarzona, rozczarowująca i dająca nadludzką moc. O jej najróżniejszych odmianach pisze francuski autor w swoim zbiorze.
Patrząc na opowiadania Érica-Emmanuela Schmitta trudnie nie dostrzec przeróżnych mankamentów; a to wymuszonej skrótowości, a to zbyt uproszczonych relacji między bohaterami, wreszcie nadmiernego moralizowania. Jestem jednak w stanie przymknąć oko na niedociągnięcia, skupiając się raczej na treści niż na formie, która dla francuskiego pisarza ma w tym przypadku chyba drugorzędne znaczenie. A może to efekt przekładu, które aż prosiło się o ponowną redakcję, może lekkiego odświeżenia, które nadałoby krótkim tekstom wchodzącym w skład zbioru Małżeństwo we troje należytej lekkości – nie treści, ale formy właśnie? A może jest też tak, że we wdzięcznej pamięci czytelnika pozostają emocje wywołane lekturą opowiadań a nie ich dyskusyjna momentami konstrukcja?
Informacje o książce
autor Éric-Emmanuel Schmitt
tytuł Małżeństwo we troje (Les deux messieurs de Bruxelles)
przekład Agata Sylwestrzak – Wszelaki
Wydawnictwo Znak Literanova 2024
ocena 4/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem