Wystarczy tylko jednym okiem przyglądać się anglojęzycznemu rynkowi wydawniczemu żeby zauważyć, że Emily Henry jest obecnie jedną z najpopularniejszych autorek, na książki których czeka się z niecierpliwością. Festiwal zachwytów trwa w najlepsze, ponieważ – patrząc na jej twórczość zupełnie obiektywnie – idealnie wpisuje się w nurt powieści obyczajowych z pogranicza romansu; trochę w stylu filmów Hallmarku, czy produkcji Netfliksa, ale przełamanych jakimś mocniejszym wątkiem związanym z życiem którejś z postaci. Czyli Przeczytajmy to jeszcze raz, ponieważ lubimy to, co już znamy.
Charakterystyczne kolorowe okładki sugerują komedie romantyczne, ale to zbyt duże uproszczenie; owszem, autorka bazuje na schematach, jednak stara się odejść od wzorca narzuconego przez liczne autorki piszące w ramach popularnego gatunku. Emily Henry ma rzesze oddanych czytelniczek, które w jej powieściach szukają przede wszystkim rozrywki w tym samym klimacie, dzięki któremu jeszcze kilka lat temu sukces święciły filmy w stylu Masz wiadomość, czy Kiedy Harry poznał Sally. A głosy krytyczne na temat jej twórczości, jeśli się trafiają, przepadają z kretesem w zalewie zachwytów.
Po debiut Henry dla dorosłego czytelnika – Beach read – sięgnąłem z czystej ciekawości, ale lektura nie zachwyciła mnie na tyle, żeby poznać Ludzi, których spotykamy na wakacjach (książka czeka na swój czas). Przeczytałem za to Book Lovers i znów moja ocena będzie niejednoznaczna. Z jednej strony fabuła skonstruowana jest tak, że trudno się do czegoś przyczepić, z drugiej zaś żadna z postaci nie wzbudziła mojej sympatii na tyle, żeby z większym zaangażowaniem śledzić losy bohaterek i bohaterów. Momentami ta historia mnie nużyła, być może dlatego, że zbudowana jest z klisz i prowadzi do (raczej) oczywistego finału. I chyba spodziewałem się fajerwerków, których nie otrzymałem, ale dostrzegam te wszystkie elementy, które wywindowały Emily Henry na szczyty list bestsellerów.
Nora Stephens to odnosząca sukcesy agentka literacka, typowa nowojorczanka skupiona na pracy, ale która nie ma szczęścia w miłości. Kocha książki bardziej niż ludzi i (pozornie, ale jednak) przywykła do życia singielki. Charlie Lastra jest uznanym redaktorem, niespecjalnie zainteresowanym nową książką, którą promuje Nora. Ich pierwsze spotkanie zakończyło się małą katastrofą. Nie ostatnią, ponieważ niespodziewanie dla bohaterów wpadają na siebie ponownie w Sunshine Falls – miasteczku rodem z komedii romantycznych, gdzie młodsza siostra zabrała Norę na urlop. Chcą nie chcą Nora i Charlie poznają się bliżej, a ich znajomość dryfuje w (czy aby na pewno?) oczekiwanym kierunku.
Sięgnąłem po Book Lovers ze świadomością, że nie jestem adresatem książek Emily Henry, ale przy wyborze jak zwykle zwyciężyła przekora i zwykła ciekawość podsycona entuzjastycznymi opiniami. Historia Nory i Charliego opiera się na popularnym motywie slow burn romance, czyli bardziej po polsku Kto się czubi, ten się lubi. A nawet zakochuje. Na pozór bohaterów więcej dzieli niż łączy, ale czytelnik dostaje możliwość poznania ich przeszłości, w której należy dopatrywać się powodów niektórych z irytujących otoczenie zachowań czy cech charakteru. Wspólna praca przy książce topowej, ale bardzo chimerycznej autorki raz ich do siebie zbliża, raz oddala, ale trudno nie zauważyć, że lody między nimi topnieją, również z pomocą różnych przypadków, za którymi stoi młodsza siostra Nory. Libby ma jednak własne plany do zrealizowania i wybór urokliwego Sunshine Falls na miejsce wypoczynku nie był przypadkowy. Wbrew temu, co myślą obie siostry, życie nie jest książką, w której na własny użytek można zmienić zakończenie, dlatego na drodze ich szczęścia pojawiają się wyboje z którymi trzeba sobie poradzić.
Sama autorka wspomina w umieszczonym na końcu książki Przewodniku czytelniczym, że pisała Book Lovers mając w pamięci klimat romantycznych filmów stacji Hallmark, które prawie zawsze rozgrywają się w uroczych miasteczkach; mają bardzo schematyczną fabułę i obowiązkowo (!) szczęśliwe zakończenie. I wszystkie te elementy, a nawet więcej, czytelnik odnajdzie w omawianej książce. Ukłonem w stronę miłośników literatury jest oczywiście profesja głównych bohaterów, motyw upadającej księgarni w Sunshine Falls, czy wyeksponowany wątek roli książek w życiu człowieka. Zarówno dla Nory, jak i dla Charliego literatura to rodzaj eskapizmu od problemów codzienności i lęków jej towarzyszących, a dla autorki przyczynek do gry słownej w tytule książki.
Zasadniczo – powieść Emily Henry to idealna lektura dla maniaków czytania, ale … mnie nie uwiodła, głównie dlatego, że nie poczułem więzi z żadną z postaci. Nora mnie irytowała, a Charlie raził niekonsekwencją swoich poczynań. Fabuła, skupiona na tej dwójce, w pewnym momencie zwolniła i zaczęła nużyć, a kolejne bolesne sekrety z przeszłości, odkrywane przez bohaterów, nie robiły już większego wrażenia. Może dlatego, że od początku wiadomo, w jakim kierunku zmierza fabuła, a może zwyczajnie nie dałem się ponieść emocjom przypisanym gatunkowi, choć doceniam, że autorka robiła wiele, aby było inaczej.
Z Book Lover miałem tak, jak ze sztucznym śniegiem; niby spełnia swoje zadanie, ale prawdziwego nie zastąpi, co nie znaczy jednak, że go nie używam. Książkę przeczytałem zupełnie bez oczekiwanego i lubianego przeze mnie zaangażowania i muszę napisać, że właściwie żałuję, że magia Emily Henry na mnie nie zadziałała. Znowu zabrakło mi czegoś, co autentycznie przykułoby moją uwagę. A ponieważ jestem czytelnikiem upartym i dającym kolejne szanse autorkom i autorom, z pewnością sięgnę w przyszłości po jej powieści. Kto wie, może w końcu i ja dam się uwieść jej literackiemu czarowi?
Informacje o książce
autorka Emily Henry
tytuł Book Lovers
przekład Agnieszka Patrycja Wyszogrodzka – Gaik
Wydawnictwo Kobiece 2023
ocena 3+/6
egzemplarz własny