Całkiem niedawno narzekałem na łamach bloga na pewną polską serię kryminalną, z którą od jakiegoś czasu trochę mi nie po drodze. Na szczęście – oczywiście dla mnie – to wyjątek, ponieważ są też takie cykle powieściowe, które zasadniczo trzymają wysoki poziom nawet, jeśli raz na jakiś czas trafi się im słabsza część. Przykładem serii, która od dawna oferuje przyzwoitą, a nawet bardzo dobrą rozrywkę i szanuje intelekt czytelnika jest cykl o komisarzu Williamie Wistingu, której autor Jørn Lier Horst, do niedawna czynny policjant, zna tematykę opisywaną w książkach od podszewki. Jego seria, licząca obecnie XVII tomów, to przykład udanego połączenia skandynawskiego kryminału z zacięciem społecznym i publicystycznym z prozą obyczajową niestroniącą od trudnych tematów. Od pierwszego spotkania z komisarzem Wistingiem cenię sobie jego metodyczne podejście do śledztwa, rozwagę i umiejętność szerokiego spojrzenia na zbrodnię, dzięki czemu udało mu się rozwikłać niejedną skomplikowaną zagadkę w oparciu o niepowiązane ze sobą dowody i poszlaki. Najnowsza powieść w serii – Zdrajca – wikła głównego bohatera w dylemat o charakterze moralnym, stawiając go w sytuacji granicznej, która może drastycznie wpłynąć na losy co najmniej kilku osób. Dawno nie trzymała mnie w napięciu powieść, w której tak naprawdę najwięcej dzieje się w ostatnich rozdziałach – co bardzo, ale to bardzo lubię.
Październikowe ulewy doprowadziły do katastrofy budowlanej w jednej z dzielnic mieszkaniowych Larviku. W wyniku osunięcia się ziemi zostały zburzone domy, a ich właściciele pozbawieni dachu nad głową. I kiedy wydaje się, że obyło się bez ofiar, policja natrafia w osuwisku na zwłoki młodego mężczyzny. Szybko okazuje się, że poniósł śmierć w innym miejscu i czasie, a ktoś celowo podrzucił jego zwłoki na miejsce katastrofy. Początek dochodzenia wskazuje, że ofiara była zaangażowana w śledztwo prowadzone przez policję w Szwecji, a jego rola w dochodzeniu była inna niż wynikałoby z bogatej kartoteki. Niedługo po rozpoczęciu śledztwa Wisting orientuje się, że ktoś z zespołu dzieli się poufnymi informacjami z prawdziwymi mocodawcami ofiary (niekoniecznie tylko i wyłącznie) lawiny błotnej.
Zdrajca zaczyna się – jak u Hitchcocka – od trzęsienia ziemi po to, aby później napięcie tylko rosło. W XVII tomie o komisarzu Wistingu wspomnianym trzęsieniem ziemi jest katastrofa budowlana spowodowana intensywnymi opadami deszczu, ale reszta w pełni zgadza się z receptą mistrza suspensu na udany film. W tej odsłonie kryminalnego cyklu bohater zostaje uwikłany w sytuację graniczną, bardzo trudną do moralnej obrony i stawiającą na szali całe dotychczasowe życie policjanta, zarówno zawodowe, jak i osobiste. Podobną sytuację, ale na zdecydowanie mniejszą skalę, bohater przeżywał już wcześniej, jednak jej okoliczności były zupełnie inne. Teraz każdy, podjęty przez niego krok, może oznaczać dramatyczną w skutkach katastrofę, zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Bohater uświadamia sobie także, że w podobnej sytuacji musi być ktoś z mieszanego norwesko – szwedzkiego zespołu dochodzeniowego co oznacza, że posterunek policji w Larviku przestał być ostoją sprawiedliwości i bezstronności, tak istotnej w służbie komisarza Wistinga. Wystawienie na próbę własnej nieposzlakowanej reputacji wydaje się być dla doświadczonego policjanta nie do zaakceptowania, ale niejednoznaczność sytuacji, w którą został wmanewrowany tylko dlatego, że podjął się prowadzenia śledztwa, nie pozwala ani jemu, ani tym bardziej czytelnikowi, na jednoznacznie opowiedzieć się za którąś z możliwości.
W mojej ocenie XVII tom nadal trzyma poziom, co w przypadku tak długiego cyklu jest nie lada wyczynem. Wydaje mi się, że dzieje się tak dlatego, że Jørn Lier Horst nie szarżuje (no dobrze, w tym tomie tu i ówdzie mu się zdarzyło), nie udziwnia na siłę swoich fabuł, wciąż bazuje na podobnym klimacie, ostrożnie wprowadza nowych bohaterów, nadal skupia się na niespiesznym i drobiazgowym (ale nie monotonnym, jak chce część czytelników) śledztwie polegającym na badaniu kolejnych dowodów i poszlak. Oczywiście seria nie okazałaby się sukcesem, gdyby nie zdobyta w pracy zawodowej wiedza autora oraz postać samego Williama Wistinga, bez którego ten cykl byłyby z pewnością zupełnie inną historią. Horst pozwala czytelnikowi podglądać życie osobiste policjanta, czasem mocniej, czasem tylko nieznacznie łączyć je z kolejnym śledztwem. Jedynym ustępstwem autora na rzecz współczesnej odmiany kryminału, które dostrzegam od kilku tomów, to mocno sensacyjne końcówki kolejnych powieści, jak miało to miejsce właśnie w Zdrajcy. Finał jest nieco przeszarżowany, choć naturalnie wpisuje się w ciąg przyczynowo – skutkowy budujący fabułę tej historii o Wistingu. XVII tom stawiam z przyjemnością na półce z napisem ulubione i … czekam na więcej.
Informacje o książce
autor Jørn Lier Horst
tytuł Zdrajca (Forraederen)
przekład Milena Skoczko-Nakielska
Wydawnictwo Smak Słowa 2023
ocena 5/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem