Ile ludzi na Ziemi, tyle możliwych definicji szczęścia. Dla każdego z nas ta definicja może być zupełnie inna, ważne, aby uwzględniała nasze potrzeby, oczekiwania, marzenia. Jedni z nas mają w życiu więcej szczęścia, inni mniej, wszyscy jednak pędzimy za nim, walczymy o nie, zaklinamy rzeczywistość kupując kolejny los na loterii, czy zbierając figurki słoni z trąbą wzniesioną ku górze. Czasem szczęściu pomagamy, ale często mamy wrażenie, że to nie jest jeszcze to na co czekamy, czego oczekujemy. A jak byśmy zareagowali, gdyby pewnego dnia do naszej skrzynki pocztowej ktoś wrzucił rachunek za dotychczasowe życie? Jakie uczucie towarzyszyłoby nam, gdybyśmy zobaczyli, ile kosztowały przyjemne i radosne chwile naszej egzystencji?
Narrator w powieści nie ma imienia oraz nazwiska, jest przeciętnym człowiekiem: pracuje na pół etatu w wypożyczalni kaset video, wynajmuje skromne mieszkanie, nie ma zbyt wielu przyjaciół, jego związek dawno się skończył. Dobiegający czterdziestki mężczyzna wychował się w normalnym domu, a teraz nie wiedzie ani lepszego, ani gorszego życia od innych ludzi. Jest takim każdym/jedermanem/everymanem, którego w literaturze utożsamia się z uniwersalnymi cechami człowieka. I oto pewnego dnia taki przeciętny każdy zmuszony jest stawić czoła wszechobecnej i nieograniczonej biurokracji. Na nic zdają się próby tłumaczenia swojej sytuacji, do urzędników nie docierają sensowne argumenty – nasz bohater wpadł w siadła tabelek, wyliczeń i rozporządzeń i już się z nich tak łatwo nie oswobodzi. Skojarzenie z Kafką, Różewiczem a może trochę i z Orwellem wydaje się oczywiste. Jednostka nigdy nie ma szans w konfrontacji z państwem i wymyślonym przez nie systemem.
Wbrew opisowi fabuły nie jest Rachunek powieścią przygnębiającą. Karlsson sprawnie balansuje między delikatnym humorem i gorzką ironią w opisie wydarzeń, które spotkały bohatera jego książki. Jak na ironię właśnie, narrator musi płacić wysoką cenę za życiowe wybory, o których można napisać wszystko, tylko nie to, że świadczą o szczęśliwym życiu. Rachunek to współczesna przypowieść z uproszczonym światem przedstawionym, w którym autor wraz z narratorem zastanawia się, czym jest szczęśliwe życie, dlaczego ten sam jego aspekt jednych zadawala, a dla innych jest powodem do frustracji. Niewielka powieść Karlssona to także dzisiejsza wersja moralitetu, podczas lektury którego czytelnik zmuszony jest do podjęcia intelektualnego dialogu z bohaterem, do rozpoczęcia wewnętrznego dialogu o stanie własnego życia. Pierwszoosobowa narracja w książce pozwala skupić się na emocjach głównego bohatera i wyeksponować cechy jego psychiki.
Nie spodziewałem się, że ta dość prosta fabuła tak przypadnie mi do gustu. Jonas Karlsson celnie wytyka absurdy współczesnego świata, wskazuje na bolączki dnia codziennego. Wraz z narratorem uświadamiamy sobie również, że nie możemy być do końca spokojni o swój los. W każdym momencie życia może odezwać się ktoś, kto zażąda zapłaty za to wszystko, co nas spotkało. A im lepiej nam się żyje, tym cena będzie wyższa. Wszak wszystko ma swoją cenę, a stwierdzenie że najlepsze w życiu jest za darmo, dawno się już zdezaktualizowało. Historia jest niepokojąca i wypada mieć tylko nadzieję, że zostanie ona jedynie na kartach powieści.
Nowalijki oceniają: 6/6