*Luty minął błyskawicznie. Na tyle szybko, że (prawie) zapomniałem o podsumowaniu miesiąca. A ten okazał się spokojny. Po zawirowaniach związanych z blogiem i częstotliwością pisania zostało tempo, które raz jest szybsze, raz wolniejsze. W Małopolsce były ferie, a one zawsze pomagają nadrobić zaległości w czytaniu. Tak było i tym razem. Przeczytałem 12 książek, trzy czekają na zrecenzowanie. W lutym dotarło do mnie sporo przedpremierowych tytułów, ale postanowiłem przeczekać pierwszą falę instagramowo – blogerskiego zachwytu i przeczytać kilka tytułów już w marcu.
A na recenzję czekają Grzech zaniechania, Szkolne lata Jezusa oraz Nawiedzony Dom na Wzgórzu. Mam także za sobą lekturę nowej powieści Magdaleny Knedler i napiszę jedynie, że warto poczekać do maja.
*Mam już od stycznia akredytację na Warszawskie Targi Książki, ale jeszcze nie wiem, czy w tym roku wybiorę się do stolicy. Może na jeden dzień? Zobaczę, jak mi się ułożą sprawy późną wiosną.
*Ostatnio ktoś mnie zapytał, czy nie szkoda mi czasu i energii na prowadzenie bloga o literaturze popularnej. Odpowiedziałem przekornie, że ktoś to musi robić i do tego robić to świetnie 🙂 Ta osoba już mnie nie obserwuje na IG i pewnie też odlubiła Nowalijki na FB. Takie mamy (cyfrowe) czasy 😉
Przez moment chciałem dopisać hasło do bloga Czytam literaturę popularną i się tego nie wstydzę – ale ostatecznie machnąłem na to ręką. Szkoda czasu i atłasu … I tak będę robił swoje po swojemu.
*Serialowo? Realizuję własne wyzwanie i oglądam Kochane kłopoty, Przyjaciół oraz Różowe lata 70 -te. Raz na jakiś czas wyszukuję w Netflixie dobry dokument. Jest ich tam sporo i bardzo dobrze, bo czasem warto zmienić punkt widzenia, albo poznać inny. Przy okazji lektury Nawiedzonego Domu na Wzgórzu przypomniałem sobie dwie ekranizacje tej powieści (z 1963 i 1999 roku). Ta starsza, choć uroczo staroświecka, zdecydowanie lepiej oddaje klimat książki Shirley Jackson. Teraz czekam na serial Netflixa.
*Nadal współpracuję z dystrybutorem filmów – firmą Galapagos i dzięki www.instagram.com/mojefilmydvd jestem na bieżąco z nowościami. Dziękuję bardzo!
*Fajnie, że wreszcie w Polsce pojawił się VOGUE. To znaczy, że powoli zaczynamy być traktowani jako kraj, który może pozwolić sobie na taki magazyn. A Polaków (wiadomo, nie wszystkich) stać na zakupy w ekskluzywnych butikach, które powoli, ale sukcesywnie otwierają się w pięknym kraju nad Wisłą. Nie dyskutuję o okładce, zawartości pisma, bo choć do wydania brytyjskiego, włoskiego (wizualnie) czy japońskiego (jeszcze bardziej wizualnie) jeszcze mu daleko, ale one są na rynku dłużej niż jeden numer. A i rynek dóbr luksusowych jest tam o niebo lepiej rozwinięty. Mam nadzieję, że polska edycja będzie taka trochę pod prąd i jeszcze wielokrotnie wywoła ogólnointernetową dyskusję na tak zwane problemy pierwszego świata. Obyśmy tylko takie mieli.
*Słucham nowego singla Kylie Minogue i czekam na kwietniową premierę nowej płyty.
*W styczniu 2016 roku recenzowałem między innymi
a rok później
*Mrozy dały się we znaki, ale za to jak dobrze w ciepłym domu poczytać interesującą książkę! Nadal można uprawiać/kultywować hygge na całego.
*W tym miesiącu to tyle. Dziękuję, że jesteście tu ze mną, czytacie, zaglądacie i komentujecie. Przesyłam uściski i do następnego razu.