NANAE AOYAMA „IDEALNY CZAS NA SMUTECZEK”

Od lat sięgam po literaturę japońską, którą cenię za bogatą emocjonalność ukrytą za niespecjalnie rozbudowaną fabułą charakteryzującą się przy tym wyraźną umownością. Pozorny dystans w opisie bohaterów i świata przedstawionego, to tylko pierwsze wrażenie, wywołane z pewnością zderzeniem odmiennej kultury na styku autorki/autora i czytelnika. Niespieszna, skupiona na drobnych gestach i opisująca codzienność fabuła potrafi trafnie uwypuklić zarówno bliską odbiorcy tematykę, jak i pozwolić mu cieszyć się z kontaktu z prozą jeśli nie kojącą, to na pewno kreującą pozytywną przestrzeń dla własnych rozmyślań.

W najlepsze trwa moda na literaturę azjatycką, czego przejawem są zarówno kolejne premiery, jak i wznowienia (Haruki Murakami doczekał się nowych wydań swoich powieści). Ostatnio prym wiodą, przynoszące ukojenie i wprowadzające realizm magiczny powieści koreańskie, ale wśród nowości zawsze szukam japońskiej prozy, mniej może wpisującej się w aktualne trendy, ale gwarantującej równie intensywne doznania. Niekoniecznie tylko pozytywne, czego przykładem jest książka Nanae Aoyamy Idealny czas na smuteczek.

Na to wydawnictwo składają się dwa teksty – pierwszy – Pora zacząć prawdziwe życie to mikropowieść, drugi natomiast – Nowy początek to opowiadanie. Zasadniczo łączy je tematyka i nieco melancholijny klimat. W moim przypadku także niespecjalnie wysoka obu, szczególnie w odniesieniu do młodej bohaterki pierwszego tekstu – dawno nie spotkałem się z tak niesympatyczną postacią, której zachowanie sprawiało, że głównie mnie irytowała, a jej losy były mi co najwyżej obojętne.

Mikropowieść Pora na prawdziwe życie ma tak naprawdę dwie bohaterki. Pierwsza z nich, dwudziestoletnia Chizu decyduje się wyrwać spod kurateli nadmiernie krytykującej ją matki i zamieszkać w Tokio. Drugą bohaterką jest pani Ginko, ponad siedemdziesięcioletnia daleka krewna Chizu, właścicielka niewielkiego domu przy tortach kolejowych, gdzie młoda dziewczyna wynajmuje pokój. Obie kobiety łączy dziwna relacja, szczególnie z perspektywy Chizu, która z jednej strony boryka się z problemami typowymi dla młodych ludzi i marzy o stabilizacji oraz miłości, z drugiej nie potrafi (lub nie chce) skorzystać z ogromnego doświadczenia życiowego pani Ginko.

Chizu swoje niezadowolenie z własnego życia demonstruje na każdym kroku, złośliwie odnosząc się do starszej pani, wytykając jej wiek, czy wyśmiewając upodobania. Pani Ginko wydaje się nic sobie z tego robić, za dużo w życiu przeszła, żeby dać się sprowokować przez sfrustrowaną dziewczynę. Obie kobiety wydają się być na bakier ze swoimi emocjami, obie także nie potrafią (z różnych, niekoniecznie jedynie oczywistych powodów) wzajemnie się zrozumieć. Żyją pod jednym dachem, ale nie stworzyły relacji, jeśli już – to daleko jej do doskonałości.

Opowiadanie Nowy początek jest w pewnym sensie dopowiedzeniem do poprzedniego tekstu. Nie w aspekcie dosłownym; bohaterem tekstu jest młody chłopak, który postanawia zmienić swoje życie pod wpływem napotkanej na ulicy dziewczyny. Obie historie łączy przede wszystkim melancholijny nastrój i pesymistyczny wydźwięk. Bohaterki i bohaterowie zmagają się z trudami codzienności, przyglądają się emocjom własnym i cudzym, borykają się z niepewnością i ulotnością życia. Dostrzegają, że w zderzeniu z rzeczywistością zostają pozostawieni sami sobie, a ich egzystencja sprowadza się do pracy oraz zmagań z nakazami – zarówno społecznymi, jak i tym, głęboko zakorzenionymi w psychice.

Przyznam, że przeczytałem tę niewielką książkę z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony znalazłem w niej wiele z tego, za co cenię japońską prozę; nie przeszkadzał mi brak akcji i powolne tempo, doceniłem melancholijny nastrój. Z drugiej strony nie nawiązałem emocjonalnej relacji z jej bohaterkami i bohaterami, a jeśli już to raczej w negatywnym aspekcie: Chizu zwyczajnie nie da się lubić, pani Ginko budzi bardziej pozytywne emocje, choć daleki jestem od napisania, że to moja ulubiona postać, a bohater opowiadania jest tak przezroczysty, że w ogóle mogłoby go nie być. Dla czytelnika lubiącego budowanie więzi z postaciami z książki, lektura prozy Aoyamy może okazać się nieco rozczarowująca.

Z pewnością nie sposób określić Idealny czas na smuteczek jako książki przynoszącej ukojenie, zresztą nie taka jej rola. Myślę, że jej odbiór zależy w dużej mierze od nastawienia i oczekiwań, a kluczem do docenienia tego tekstu jest zrozumienie japońskiej kultury relacji międzyludzkich. Opowieść o Chizu porusza uniwersalną tematykę dotyczącą zmieniających się relacji międzypokoleniowych, problemów nurtujących młodych ludzi, lęków związanych z upływającym czasem, przemijaniem i stratą. Podskórnie wyczuwam drugie dno tej prozy, dostrzegam konieczność prawidłowego odczytania zaszytych w tekście metafor i kontekstów kulturowych, ale dla mnie są one mało czytelnie w szczegółach. Proza Nanae Aoyamy wydaje się być głębsza niż wygląda na pierwszy rzut oka, ale i zbyt hermetyczna, dlatego kontakt z jej książką nie okazał się dla mnie specjalnie satysfakcjonujący, choć na swój sposób pouczający.

Informacje o książce

autorka Nanae Aoyama

tytuł Idealny czas na smuteczek

przekład Barbara Słomka

Wydawnictwo Mova 2024

ocena 4/6

recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem