
O szkockiej pisarce i poetce Muriel Spark usłyszałem kilka lat temu przy okazji filmu dokumentalnego opowiadającego o karierze Elizabeth Taylor. Wspomniano w nim o różnie ocenianym występie gwiazdy kina w kontrowersyjnej włoskiej produkcji na podstawie jednej z książek Sparks. Film z 1974 roku to The Driver’s Seat, wierna adaptacja wydanej cztery lata wcześniej eksperymentalnej powieści, którą polski czytelnik poznał właśnie pod tytułem Jazda. Mikropowieść, wyłamującą się ze sztywnych ram definicji gatunku, przełożył na język polski Jacek Dehnel, staraniem którego książkę opublikowało Wydawnictwo Znak Literanova.
Warto, zaraz po lekturze Jazdy, oczywiście – przeczytać arcyciekawe Posłowie tłumacza, w którym Dehnel przypomina sylwetkę pisarki, lata temu regularnie wydawanej w Polsce, później zapomnianej na dekady i odkrytej na nowo całkiem niedawno. Nie tylko w Polsce, ale i w ojczyźnie autorki. Dość napisać, że Jazda kilka lat temu została nominowana do nagrody Lost Man Booker Prize w uznaniu jej ponadczasowych walorów literackich. Ciekawe są też dywagacje tłumacza na temat trudności z przekładem tytułu, w mojej ocenie niezwykle trafnego, oddającego dziwaczną, podszytą psychodelicznym niepokojem treść, która oferuje więcej niż wydawać by się mogło po lekturze kilku pierwszych stron.
Lise, pracowniczka biurowa, bierze urlop i wybiera się samolotem gdzieś na południe Europy. Robi wszystko, aby jej wyjazd, a wcześniej przygotowania, utkwiły głęboko w pamięci ludzi, z którymi miała kontakt. Budzi zdziwienie w domu towarowym, wybierając najbardziej gryzący się kolorystycznie zestaw strojów, daje się we znaki pasażerom lotu, widać ją i słychać po przylocie na miejsce, gdzie ma się spotkać z tajemniczym mężczyzną. Jakby tego wszystkiego dziwnego było mało, czytelnik nieomal natychmiast dowiaduje się (i nie jest to żaden spojler), że Lise tego wyjazdu nie przeżyje. Dochodzi bowiem do morderstwa tak przewrotnego, że aż trudno uwierzyć w jakikolwiek zbieg okolicznosci. A jednak, ta cała jazda dla głównej bohaterki zakończy się tragicznie.

Muriel Spark napisała powieść, która ma ponad pięćdziesiąt lat, ale wciąż zaskakuje swoją nowoczesnością. Wystarczy bowiem przymknąć oko na drobne detale kostiumowo – scenograficzne, odwołujące się do mody przełomu lat 60. i 70. XX wieku, a cała historia mogłaby wyjść spod pióra współczesnej autorki. Ale takiej utalentowanej, która potrafiłaby w niedługiej formie zmieścić wszystkie wątki i motywy pojawiające się w Jeździe. Mnie urzekł przede wszystkim klimat powieści, pulsujące podskórnie szaleństwo niewiadomego pochodzenia, skrzętnie maskowane przez Lise, której głośne i wyraziste zachowanie od samego początku jest przemyślaną strategią nastawioną na bardzo, ale to bardzo przewrotny finał, który przywołuje mi na myśl szokujące zakończenie słynnego opowiadania Loteria Shirley Jackson. Bohaterce zależy mocno na tym, aby została zapamiętana, aby jej śmierć nie przeszła bez echa, żeby o niej mówiono na długo po zamknięciu dochodzenia.
Jazda to przewrotna literacka gra z definicją gatunku, celowe i przemyślane odwrócenie schematu, jakiego czytelnik ma prawo spodziewać się po prozie gatunkowej. Nie wiem, czy w roku wydania powieści istniał już gatunek znany dzisiaj jako thriller psychologiczny, ale z pewnością nie brakowało prozy psychologicznej i literatury kryminalnej, z których to Spark czerpała pełnymi garściami, wykorzystując popularne do dziś sztuczki typowe dla prozy rozrywkowej. Przede wszystkim trzyma czytelnika w permanentnym stanie dezorientacji, mistrzowsko wodzi go za nos i podsuwa dezorientujące tropy interpretacyjne ze świadomością, że tylko Lise zna kolejne punkty swojego planu.
Na Jazdę warto spojrzeć nieco szerzej niż tylko jak na eksperymentalny kryminał psychologiczny, o czym pisze wspomniany już Jacek Dehnel. Uważny czytelnik prawie natychmiast, a po scenie w samolocie, z pasażerem próbującym narzucić Lise męski punkt widzenia, z pewnością zauważy, że ta autodestrukcyjna, choć wakacyjna, wyprawa bohaterki na Południe to także wyraz jej osobistego sprzeciwu wobec patriarchatu. A jeśli ktoś ma wobec tej tezy interpretacyjnej wątpliwości, niech przywoła fragment, w którym Lise pojawia się w warsztacie samochodowym Carla i przeanalizuje sobie nie tylko ich rozmowę w czasie podróży autem, ale i to, co (prawie) wydarzyło się potem.
Dziś może mniej zaskakujące jest to, że Spark przekazała w powieści moce sprawcze postaci kobiecej, bo taką rolę w prozie (nie tylko) rozrywkowej kobiety pełnią nawet częściej niż mężczyźni, ale ponad pięćdziesiąt lat temu nie było to takie oczywiste. Symbolicznym kluczem do pogłębionej interpretacji Jazdy jako powieści o sprzeciwie wobec patriarchatu, jako jedynego narzędzia opisu rzeczywistości, jest jej oryginalny tytuł oraz te momenty fabuły, w których Lise przejmuje fotel kierowcy i tym samym bierze sprawy w swoje ręce. Wszystko po to, aby zrealizować precyzyjnie przemyślany plan wymierzony w stereotypowe wyobrażenia relacji mężczyzna/kobieta oraz sprawca/ofiara. Mnie mikropowieść Muriel Spark zachwyciła, ale zdaję sobie sprawę, że to nie jest książka dla każdego. Niemniej jednak liczę na to, że renesans prozy szkockiej autorki dopiero się zaczyna i w ręce polskiego czytelnika trafią inne jej książki. Podobne równie udane, jak przewrotna w wielu aspektach (niezła!) Jazda.
Informacje o książce
autorka Muriel Spark
tytuł Jazda (The Driver’s Seat)
przekład Jacek Dehnel
Wydawnictwo Znak Literanova 2025
ocena 5/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem