To oczywiste, że każdy czytelnik ma we wdzięcznej pamięci autorki i autorów, na książki których czeka zawsze z utęsknieniem. Być może dlatego, że piszą oni w ulubionym gatunku, imponują wiedzą i przygotowaniem, mają rozpoznawalny styl – powodów może być co nie miara. Oczywiście także mam takie ulubione grono, a do tej grupy z przyjemnością (i od kilku lat) zaliczam Krzysztofa Bochusa, któremu towarzyszę od debiutu – i jego powieści, i mojego bloga. Autor kupił mnie cyklem kryminałów retro z radcą kryminalnym Christianem Abellem. W mojej ocenie to jedna z ciekawszych serii powieści gatunkowej na rynku wydawniczym. Nie mogłem zatem nie śledzić na bieżąco nowego cyklu, którego bohaterem jest dziennikarz Adam Berg, rozwiązujący całkiem współczesne zagadki kryminalne. Klątwa Lucyfera to finał trylogii, ale przeczucie każe sądzić, że to jeszcze nie koniec. Ta seria, a przede wszystkim bohater, ma wciąż spory potencjał i wiele do zaoferowania. Czy wróci na kartach kolejnej książki? Czas pokaże.
Adam musi zmienić swoje plany, kiedy dostaje telefon od siostry Klary z zakonu szarytek w Chełmnie na Kujawach. Dopiero co rozstał się z tym miejscem, ale zdaje się, że jest on jedną osobą, która będzie w stanie pomóc skromnym zakonnicom. Kradzież cennego artefaktu z końca XIV wieku rozpoczyna cały ciąg dramatycznych wydarzeń, które burzą senny spokój rezydentów klasztoru. Adam nie wie nawet, jakie czekają go niespodzianki, ba, nie spodziewa się, że jego życie znów zostanie wywrócone do góry nogami.
W kolejnej (i teoretycznie) ostatniej odsłonie cyklu z Adamem Bergiem widać wyraźnie, jaką drogę obrał autor, pisząc ten cykl. Pierwszy tom zapowiadał przede wszystkim współczesny, dość brutalny kryminał, ale już w drugiej książce w serii zaczął dominować wątek związany z kradzieżą dzieł sztuki połączony z klimatem rodem z filmów sensacyjnych o Jamesie Bondzie. Ten rodzaj powieści, łączącej szybkie tempo, rozmach i przygodę ma długą tradycję oraz wiernych czytelników, chyba dlatego od Boskiego znaku trudno było się oderwać. Nie inaczej jest z Klątwą Lucyfera której, co prawda, brakuje rozmachu poprzedniej części, ale i sprawa jest inna, i miejsce wydarzeń bardziej kameralne. Gotycki klasztor, klimatyczna budowla pełna zakamarków, nieodwiedzanych od lat pomieszczeń i ciągnących się pod ziemią korytarzy to wymarzone miejsce na akcję powieści z pogranicza thrillera, sensacji i przygody. Wiedział o tym doskonale Umberto Eco, ma to wyczucie Krzysztof Bochus, którego zwieńczenie trylogii o Adamie Bergu pewnie kroczy śladami mistrzów prozy rozrywkowej spod znaku przygody i sensacji. Jest więc składową powieści szybkie tempo, skomplikowana zagadka kryminalna, są wątki historyczne dotyczące zarówno skradzionego artefaktu, jak i samego klasztoru szarytek, nie brakuje zwyczajnej ludzkiej chciwości oraz chęci zemsty.
Myślę, że niełatwo jest wciąż trzymać ten sam wysoki poziom, ale Klątwa Lucyfera potwierdza, że Krzysztof Bochus posiadł tę umiejętność. Czytelnik przyzwyczajony do elementów erudycyjnych w fabule, ciekawostek historycznych i przyjemnego w czytaniu stylu, w którym autor dba o język powieści, nie będzie zawiedziony. Równowaga między prawdą historyczną i fikcją, jak zwykle zostały zachowane, co z pewnością wymagało od pisarza trzymania w ryzach fantazji – w prozie gatunkowej nietrudno przecież przekroczyć granicę (nie)prawdopodobieństwa, ale mam wrażenie, że autor jest na taką ewentualność wyczulony/przygotowany. Gdybym miał się do czegoś przyczepić, to trochę zastanawia mnie obecność w Klątwie Lucyfera wątku chorwackiego. W moim odczuciu nie wniósł on niczego istotnego do fabuły, chyba tylko chwilową zmianę scenerii oraz sporo wiadomości o konflikcie bałkańskim, bez związku z dalszymi wydarzeniami w powieści. Za to duży plus dla autora za naturalne wybrzmiewający w powieści motyw pandemii i umiejętne wplecenie go do intrygi. Życzmy sobie jednak, żeby za kilka lat, przy okazji wznowienia, przy słowie covid niezbędny był przypis, wyjaśniający, o co chodziło z tą całą pandemią. Wracając w ostatnim zdaniu do finału powieści napiszę jedynie, że nie wierzę, że Krzysztof Bochus pozwoli swojemu bohaterowi długo odpoczywać w karkonoskiej samotni. Nie po tym, co Adam odkrył na moment przed zakończeniem. Zatem, Panowie, czekam na ciąg dalszy.
Informacje o książce
autor Krzysztof Bochus
tytuł Klątwa Lucyfera
Wydawnictwo Skarpa Warszawska
miejsce i rok wydania Warszawa 2021
liczba stron 384
egzemplarz recenzencki – finalny
patronat medialny bloga
Nowalijki oceniają 5/6
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska