Lato sprzyja lekturom lżejszego kalibru, dlatego właśnie o tej porze roku sięgam po prozę, którą zazwyczaj omijam. W gorące dni chętniej czytam komedie romantyczne i zabarwione humorem powieści obyczajowe, albo wybieram książki spoza mojego kręgu zainteresowań, choć akurat w przypadku Hotelu Portofino J.P. O’Connella skusiły mnie nawiązania do Agathy Christie oraz klimat rodem z serialu Downton Abbey. Swoje zrobiła także klimatyczna okładka nawiązująca do stylistyki lat dwudziestych XX wieku, czasów kiedy to rozgrywa się akcja powieści.
Ostatecznie, w mojej ocenie, odwołań do Christie było tyle że tyle, bo zabrakło najważniejszego elementu jej powieści (nie chcę spojlerować książki O’Connella, zatem proszę się domyślić, której składowej zabrakło), natomiast – faktycznie – miłośnicy seriali kostiumowych powinni być usatysfakcjonowani i to podwójnie; Hotel Portofino doczekał się właśnie trzeciego sezonu, a czytelnicy otrzymali niedawno drugi tom cyklu. Literacko jest może przeciętnie, a sam pomysł na fabułę nie wydaje się specjalnie oryginalny, jednak różnorodność postaci, a przede wszystkim kojarzące się ze słońcem i dobrym jedzeniem Włochy, będące tłem dla intrygi ze skradzionym obrazem sprawiają, że łatwo jest przymknąć oko na niedoskonałości, aby cieszyć się typowo wakacyjną lekturą … niezależnie od pory roku.
Marzeniem Belli Ainsworth od zawsze było prowadzenie hotelu, najlepiej w słonecznej Italii, kuszącej wspaniałą architekturą, dobrym jedzeniem, pięknymi widokami i sztuką. Wykorzystując pieniądze ojca, wraz z mężem, angielskim arystokratą, otwiera elegancki hotel w Portofino, na moment przed tym, jak włoska riwiera stanie się modnym miejscem dla sławnych i bogatych. Ludzie, zmęczeni Wielką Wojną z niepokojem patrzą w przyszłość, ale tu i teraz chcą się bawić i korzystać z życia. Do hotelu Belli przybywają barwni goście, którzy dołączają do rodziny Ainsworthów. Każdy z nich przywozi swój bagaż problemów i doświadczeń; intryga zagęszcza się, kiedy okazuje się, że ginie cenny obraz od pokoleń należący do rodziny męża Belli. Jakby tego było mało, hotelem zaczyna interesować się miejscowy polityk sympatyzujący z faszystami. Bella zmuszona jest podjąć niełatwą decyzję, aby ratować tych, których kocha.
Hotel Portofino, pierwsza powieść w serii autorstwa J.P. O’Connella zabiera czytelnika w podróż do przeszłości. Trwają szalone lata 20. XX wieku i choć pamięć o wojnie jest nadal bardzo świeża, także goście hotelu chcą choć na moment zapomnieć o jej doświadczeniu, wciąż lecząc rany, zarówno te fizyczne, jak i psychiczne. Przez karty powieści przewija się spora grupa bohaterek i bohaterów, reprezentująca zarówno arystokrację, jak i służących, a czytelnik poznaje ich historie, podobnie jak w serialu Downton Abbey. Każda postać reprezentuje inny stan oraz doświadczenie życiowe, dzięki czemu autor swobodnie może żonglować ich wątkami, co jest o tyle wygodne, że wszyscy oni funkcjonują właściwie w jednym miejscu, czyli w przestrzeni tytułowego hotelu. Nie brakuje zatem flirtów oraz romansów, zawiedzionych uczuć i skrzętnie skrywanych sekretów.
Portofino jawi się w powieści jako miejsce idylliczne, szczególnie dla tych, którzy mają pieniądze, ale autor przełamuje tę sielankę mocniejszymi akcentami. Mam na myśli przede wszystkim wątek sympatyzującego ze zwolennikami Mussoliniego lokalnego polityka. To on będzie chciał zmusić Bellę do współpracy, sięgając po chwyty poniżej pasa, dopóki z pomocą przyjdzie jej ktoś, po kim się tego zupełnie nie spodziewała. A coraz bardziej agresywni zwolennicy faszyzmu zrobią wszystko, aby uprzykrzyć życie zarówno gościom hotelu jaki i mieszkańcom nadmorskiej miejscowości.
Wojenna trauma, małżeńskie problemy, zakazane uczucia, religijny fanatyzm, swoboda obyczajowa, wreszcie kiełkująca coraz mocniej niezgoda na nierówności społeczne to wątki i tematy, które przewijają się przez fabułę Hotelu Portofino. Jest więc i zabawnie, i nieco pikantnie, ale i na poważnie. Tak jak różni są goście hotelu, tak bardzo skomplikowane są ich losy. Wątek skradzionego obrazu, mniej sensacyjny niż można by oczekiwać, dał pisarzowi pretekst, aby pokazać bohaterki i bohaterów także w nieco innym świetle. Z całkiem dobrym dla fabuły i rozwoju akcji skutkiem.
O książkach takich jak Hotel Portofino można napisać, że to idealna lektura – odskocznia od codzienności. Przenosi czytelnika do świata, którego już nie ma, ale jednocześnie w pewnym sensie wciąż jest na wyciągniecie ręki. Wystarczy przecież zaplanować wakacje w Portofino. Powieść J.P. O’Connella to propozycja z gatunku tych lżejszych, literacko niekoniecznie satysfakcjonująca, powielająca znane tropy i schematy, z nieco stereotypowym spojrzeniem na postaci oraz otaczającą ich włoską rzeczywistość.
Aż chciałoby się napisać, że dość prosto napisana fabuła zdecydowanie sprawdziłaby się jako kanwa miłego dla oka serialu, ale ktoś już wpadł na ten pomysł. Póki co, ta produkcja nie jest dostępna w Polsce, ale trailer serialu wygląda co najmniej obiecująco. Tak jak kontynuacja powieści, której bohaterki i bohaterowie na tyle przypadli mi do gustu, że chętnie poznam ich dalsze losy, szczególnie, że autor zostawił rodzinę AIinsworthów oraz ich hotel w swoistym zawieszeniu, obiecującym nowe możliwości. I jeszcze bardziej zagmatwaną fabułę.
Informacje o książce
autor J.P. O’Connell
tytuł Hotel Portofino
przekład Piotr Królak
Wydawnictwo Marginesy 2024
ocena 4+/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem