Z przyjemnością sięgam po komedie kryminalne, które, obok thrillerów psychologicznych i powieści kryminalnych, jako takich, należą do moich ulubionych przedstawicieli prozy rozrywkowej. Jestem z pokolenia, które zaczytywało się w książkach Joanny Chmielewskiej, a która – w mojej ocenie – wyznaczyła definicję gatunku. Cięte riposty, wyraziste postaci i przemyślana fabuła skryta pod pozornym chaosem wydarzeń to elementy, których szukam w dobrej komedii kryminalnej. Celowo nie wspominam o humorze, ponieważ to kwestia bardzo indywidualna i to, co śmieszy jednych czytelników, innych wprowadza w stan konsternacji. Prawda oczywista i trudno z nią dyskutować. Jakiś czas temu wpadła mi w oko powieść Iwony Banach Niedaleko pada trup od denata (tutaj). Przyznam, że kupił mnie ten przewrotny tytuł i choć ostatecznie nie wszystko mi w tej fabule zagrało, zdecydowałem się poznać dalsze losy ekscentrycznych bohaterów. Druga część – Głodnemu trup na myśli – ma ponownie chwytliwy tytuł i balansującą na granicy farsy historię, którą czytało mi się zdecydowanie lepiej niż poprzednią część, głównie dlatego, że mnie więcej wiedziałem już, czego oczekiwać po stylu autorki.
Jeszcze dobrze nie opadł kurz po morderczych spotkaniach autorskich w lokalnej bibliotece, a mieszkańców miasteczka elektryzuje wieść o trupie znalezionym na klatce schodowej jednego z bloków. Okazuje się, że denatką jest kuracjuszka wczasów odchudzających, organizowanych przez modą klinikę leczenia zaburzeń odżywiania. Co więcej, starsi mieszkańcy pamiętają ją sprzed lat, kiedy to nieżyjąca kobieta uwikłała się w skandal obyczajowy. Magda, którą czytelnik poznał w poprzedniej części, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i rozwikłać zagadkę – wszak to byłby pierwszy poważny sukces jej prywatnej agencji detektywistycznej. Niestety, sprawy się komplikują.
Głodnemu trup na myśli to w pewnym sensie kontynuacja poprzedniej książki. Spotykamy tych poznanych już bohaterów, akcja rozgrywa się w tym samym miasteczku, choć trzon historii – zagadka kryminalna jest nowa. I podobnie jak w Niedaleko pada trup od denata mocno skomplikowana, ale niepozbawiona satyrycznego zacięcia. Znów dużo się dzieje, ponieważ Iwona Banach wplątuje swoich bohaterów w cały ciąg zabawnych i niebezpiecznych wydarzeń, celnie punktuje wady i z humorem opisuje zarówno lokalną społeczność, jak i nowe bohaterki. W fabule wszystkiego jest dużo, a może nawet za dużo – wątków, dziwnych zbiegów okoliczności oraz przemyśleń w formie słowotoku, ale teraz już wiem, że to charakterystyczny element stylu Iwony Banach. I tak, jak w pierwszej części trochę mi to przeszkadzało, tak w drugiej odsłonie już nie. Pewnie również dlatego, że autorka wymyśliła fajne postaci – charakterne i barwne, a przy tym niepozbawione wad, które dziwnym trafem dają o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie. Wszystkie elementy świata przedstawionego są przerysowane, ale trudno, żeby były inne, mając na uwadze, że ta powieść to komedia kryminalna.
Ironia i sarkazm, a przede wszystkim niesamowite wyczucie języka (tytuł!) sprawiają, że Głodnemu trup na myśli przypadnie go gustu miłośnikom lżejszej prozy. Może humor momentami nie do końca z mojej bajki, ale z drugiej strony jeszcze się taki nie narodził … Gdyby miał się do czegoś przyczepić, to w tej części zabrakło mi Emilii Gałązki, która usunęła się w cień. Zakładam jednak, że to tylko cisza przed burzą i najbarwniejsza w całej serii postać nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. I to dla niej sięgnę po trzeci tom, zakładając, że powstanie. Finał daje zielone światło.
Informacje o książce
autorka Iwona Banach
tytuł Głodnemu trup na myśli
Wydawnictwo Dragon
miejsce i rok wydania Bielsko – Biała 2020
liczba stron 352
egzemplarz recenzencki – finalny
Nowalijki oceniają 4+/6
Dziękuję Wydawnictwu Dragon za egzemplarz do recenzji