Czasem łapię się na tym, że wobec literatury czysto rozrywkowej mam zbyt wysokie wymagania. Z jednej strony zdaję sobie sprawę z ograniczeń, jakie narzucają kolejnym powieściom ramy gatunku, z drugiej zaś oczekuję świeżego spojrzenia na temat, zaskakującej reinterpretacji powtarzających się motywów, albo oryginalnego pomysłu na fabułę. Ta niespójność wynika chyba z faktu, że chciałbym czytać dla przyjemności książki, którym uda się łączyć interesującą treść z z co najmniej przyzwoitą formą – a te dwa elementy nie zawsze idą w parze.
Debiutująca na polskim rynku wydawniczym, a całkiem nieźle radząca sobie za oceanem, Freida McFadden, autorka powieści Zamknięte drzwi, plasuje się gdzieś pośrodku. Jej historia fabularnie zupełnie niczym nie zaskakuje, ale dzięki krótkim rozdziałom i dość prostemu stylowi (który niespecjalnie jednak mi odpowiada) książkę pochłania się za jednym razem, choć z poczuciem, że wszystko już było i z obawą, że za kilka tygodni fabuła uleci z pamięci. Ale właśnie dobrze spędzony czas na lekturze sprawia, że autorkę warto mieć na oku, także dlatego, że ma ona na koncie lepsze (podobno!) książki idealnie wpisujące się w szeroko rozumianą definicję gatunku.
Główna bohaterka powieści Nora Davis to odnosząca sukcesy lekarka, która skrywa przed światem mroczną tajemnicę. Jej ojcem jest seryjny morderca, nieuchwytny przez lata Aaron Nierling, odpowiedzialny za śmierć wielu kobiet ponad ćwierć wieku temu. Dziś odsiaduje wyrok dożywocia, dlatego gdy w okolicy, w której mieszka i pracuje Nora, dochodzi do serii zabójstw do złudzenia przypominających te, dokonywane przez ojca głównej bohaterki, wydaje się, że ktoś go naśladuje. W wyniku splotu niepokojących wydarzeń policja zaczyna podejrzewać, że być może za odrażające zbrodnie odpowiada sama Nora, ale prawda okaże się bardziej skomplikowana, niż wydaje się po kilku tygodniach śledztwa utkwionego w martwym punkcie.
Mam wrażenie, że amerykańskie thrillery sensacyjne nie mogą obyć się bez wątku seryjnego mordercy, który w zaciszu własnej piwnicy uprawia odrażający proceder. Ten motyw pojawia się dość często w literaturze rozrywkowej i na jego bazie swoją fabułę zbudowała także Freida McFadden, wykorzystując zarówno klisze, jak i zamiłowanie czytelników do opowieści kryminalnych z dreszczykiem oraz suspensem. Takie połączenie gwarantuje sukces, szczególnie wtedy, kiedy czytelnik godzi się na konwencję, w której dominują fabularne skróty lub uproszczenia, a finał – choć spektakularny – mija się z realizmem i bliżej mu do stylistyki opery mydlanej niż solidnego kryminału. To i jeszcze więcej składa się na fabułę Zamkniętych drzwi, powieści mało odkrywczej, ale w pełni realizującej swoją rozrywkową powinność.
Książka McFadden to klasyczny paige turner, napisany prostym językiem i z ograniczonymi do minimum opisami. Trudno nie odnieść wrażenia, że historia przedstawiona w książce momentami jest zbyt naciągana, motywacje bohaterek i bohaterów oczywiste, albo potraktowane przez autorkę mocno powierzchownie. Przyznam, że jestem w stanie przymknąć oko na te mankamenty, ponieważ mam za sobą lekturę dziesiątek thrillerów i w tej kwestii nic mnie nie już zdziwi, a że gatunek lubię – wiele jestem w stanie mu wybaczyć. Przeszkadzała mi jednak narracja powieści prowadzona (zasadniczo) w czasie teraźniejszym, który w mojej ocenie średnio się sprawdza w polszczyźnie, ponieważ sprawa, że zamiast opowieści czytelnik śledzi coś na kształt sprawozdania z wydarzeń. Ale znowu – prosty język można traktować jako atut prozy McFadden, choć mnie niespecjalnie przekonuje. Tradycyjnie, jeśli wydawnictwo zdecyduje się opublikować kolejne książki tej amerykańskiej autorki powiem: Sprawdzam!, ponieważ myślę, że jej nazwisko warto mieć na uwadze, jeśli lubi się thrillery psychologiczne z nutą sensacji.
Informacje o książce
autorka Freida McFadden
tytuł Zamknięte drzwi (The Locked Door)
przekład Joanna Zalewska
Wydawnictwo Czwarta Strona Kryminału 2023
ocena 3+/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem