Nie zawsze potrzeba literackich fajerwerków, żeby przeczytana właśnie książka została w pamięci na długo po lekturze. Czasem wystarczy nietypowa forma narracji, czasem trudny lub kontrowersyjny temat, innym razem budzący niechęć lub odrazę bohaterowie. O tym, czy konkretny tytuł wywoła u czytelnika na tyle silne emocje, żeby przywoływać go nawet sporo po lekturze decydują niuanse; zarówno te o charakterze obiektywnym, ale przede wszystkim subiektywne odczucia pojawiające się jeszcze w czasie czytania.
Zaproszona Emmy Cline to właśnie taka powieść: niby nic specjalnie odkrywczego w kwestii fabuły, która jedynie z pozoru przywołuje powtarzalny schemat opowieści o końcu lata, ale elementem wyróżniający tę książkę jest przede wszystkim główna bohaterka. I ten typ postaci literackiej czytelnik zna z innych powieści. Ale! Zestawienie skomplikowanego charakteru Alex, jej autodestrukcyjnego podejścia do życia z luksusową otoczką letniskowej miejscowości na Long Island tworzy wyrazisty kontrast między marzeniami i oczekiwaniami a niemożnością przebicia się przez nomen omen szklany klosz klasizmu sztywno przypisującego role ekonomiczno – społeczne.
Alex ma nieco ponad dwadzieścia lat, ale jest już kobietą z przeszłością i po przejściach. Jakich? Tego można tylko się domyślać ze strzępków informacji podrzucanych przez samą bohaterkę podczas licznych rozmyślań nad tym, co dalej. Została właśnie odprawiona z domu ostatniego kochanka, ściga ją przeszłość w osobie Doma; ponieważ Alex nie ma już nic do stracenia, wymyśla sobie, że wróci do Simona za tydzień, w czasie jego słynnego przyjęcia z okazji Święta Pracy. Oczyści atmosferę z kłamstw, półprawd i przeinaczeń, dzięki czemu tych dwoje zwróci do układu, w którym dobrze się czuli – przynajmniej w iluzorycznym odczuciu Alex.
Początkowo może się wydawać, że Alex, doświadczona przez los, potrafi wziąć sprawy w swoje ręce. Dlatego zaprasza się na imprezę u Simona, tak jak wcześniej wpraszała się do życia innych osób. Szybko jednak okazuje się, że to budząca litość próba utrzymania się na powierzchni; bohaterka zaznała właśnie wygody luksusowego życia wśród ludzi dla których pieniądze nie są żadnym problemem. Lawirując i kłamiąc, Alex sprawnie porusza się w świecie przyjęć w ogrodzie, plażowania oraz niezobowiązujących rozmów o interesach. Co prawda można odnieść wrażenie, że bohaterka zapomina o swoim pochodzeniu, ale jeśli liczyła, że to nowe życie będzie już dla niej na stałe – myliła się. Z dnia na dzień pozbawiona legalnego dostępu do luksusu, musi znów zawalczyć o to, by wrócić tam, gdzie w jej mniemaniu nie dopadnie ją przeszłość, a ta jest coraz bliżej.
W czasie tygodnia, który został do przyjęcia u Simona Alex robi wszystko, aby pozostać w miasteczku, które staje się dla niej nie tylko punktem odniesienia, ale i nieformalną pułapką. Wędruje od miejsca do miejsca, kłamstwem zdobywając zaufanie innych, kradzieżą zaś artefakty pozwalające uważać jej, że podejmuje słuszne decyzje. W rzeczywistości, mimo pewnego życiowego doświadczenia, sieje wokół siebie spustoszenie; szafuje obietnicami bez pokrycia, bezceremonialnie wykorzystuje napotkane osoby, niczym osobowość narcystyczna oplata wokół siebie, żeby porzucić je, kiedy okazuje się, że przestały być przydatne.
Alex budzi negatywne emocje u czytelnika, który z jednej strony współczuje jej położenia, z drugiej zaś gani za nieustającą, podszytą desperacją, próbą powrotu do poprzedniego życia, nawet jeśli był to tylko epizod, albo rola otrzymana jedynie przez sprzyjający jej splot okoliczności.
Zaproszona Emmy Cline momentami – poprzez motyw wędrówki Alex po letniskowej miejscowości – przypominała mi Buszującego w zbożu. Oczywiście Holdena i Alex więcej dzieli, ale oboje próbują odnaleźć się w świecie, do którego nie pasują. Oboje także z innych powodów, ale cechuje ich tam sama desperacja, która popycha do irracjonalnych czynów, nierzadko bez oglądania się na emocje innych w myśl zasady Po trupach do celu.
Emma Cline w swojej powieści porusza aktualną tematykę, pokazując na przykładzie Alex kondycję psychiczną i ekonomiczną pokolenia współczesnych dwudziestokilkulatków, którzy zmagają się z samotnością i klasizmem, kryzysem zarówno tym ekonomicznym, jak i egzystencjalnym i przypomina mi w tej kwestii choćby twórczość Megan Nolan.
Zaproszona tylko z pozoru wydaje się być lżejsza niż książki wspomnianej wcześniej Irlandki – być może dzięki klimatowi uzyskanemu w wyniku opisów słonecznej pogody i luksusowych letnich rezydencji z basenami, ale w rzeczywistości to gęsta od emocji, uwierająca powieść o samotności, sytuacjach bez wyjścia, sprali kłamstw oraz o wszechobecnym marazmie, który definiuje zarówno Alex, jak i spotkane przez nią bohaterki i bohaterów. Otwarte zakończenie powieści, na swój sposób zawsze rozczarowujące, jedynie mocną linią podkreśla pesymistyczny wymiar tej fabuły, tworząc tym samym dla czytelnika przestrzeń do interpretacji. Pewnie niespecjalnie optymistycznych.
Informacje o książce
autorka Emma Cline
tytuł Zaproszona (The Guest)
przekład Agnieszka Walulik
Wydawnictwo Pauza 2024
ocena 5/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem