CECILY SIDGWICK „PANNY BEZ POSAGU”

O tym, czy warto/trzeba/należy czytać klasykę literatury od dawna spierają się zarówno znawcy tematu, jak i zwykli czytelnicy dzielący się w przestrzeni blogosfery swoimi wrażeniami po kolejnej lekturze. Nie zawsze udanej z wielu powodów, że wspomnę choćby o przestarzałych poglądach bohaterów, zawiłym, gęstym od archaizmów języku czy odmiennej od współczesnych przykładów budowie fabuły. Celowo pomijam kwestię lektur , bo to temat na inny wpis, ale oczywiście doświadczenie wyniesione ze szkoły rzutuje na odbiór literatury powstałej w dalszej lub nieco bliższej przeszłości.

O tym sporze, w którym obie strony miewają silne argumenty, przypomniałem sobie czytając powieść Cecily Sidgwick Panny bez posagu. Przyznam, sięgnąłem po jej książkę skuszony opisem na okładce i nią samą, sugerującą lekką opowieść rozgrywającą się w uroczych okolicznościach przyrody i okraszoną brytyjskim humorem. I w rzeczy samej tak jest, choć ostatecznie perypetie małżeństwa próbującego wydać za mąż sześć córek to jedna z tych książek, które źle się zestarzały, mimo że między wierszami poruszają aktualne do dziś tematy. Wydana w 1929 roku powieść oddaje przede wszystkim realia swoich czasów, zostając w pamięci współczesnego czytelnika jako obraz społeczeństwa, które ze swoimi przekonaniami dawno przepadło w odmętach historii.

Pierwszoosobową narratorką Panien bez posagu jest Elżbieta Brooke, żona dyrektora fabryki porcelany należącej do rodziny lokalnych bogaczy i matka siedmiorga dzieci – sześciu córek i jednego syna. I to właśnie dziewczęta spędzają sen z powiek rodzicom, którzy mają świadomość, że stoi przed nimi nie lada wyzwanie: znalezienie kandydatów na mężów. Sprawa nie jest łatwa, kiedy mieszka się w uroczym, ale prowincjonalnym Porthlew w Kornwalii u progu lat 30. XX wieku. Wścibskie sąsiadki, wszystkowiedząca ciotka Barbara (nigdy niezamężna), wreszcie cała kawalkada gotowych (lub nie) do żeniaczki kawalerów, skutecznie zatruwa spokojne życie rodziny Brooke’ów. Do tego zaczyna się rewolucja obyczajowa, w której chętnie uczestniczą starsze córki Elżbiety i Mikołaja – i rodzinna katastrofa gotowa. A serce nie sługa i tak postąpi wbrew konwenansom i oczekiwaniom.

Warto zaznaczyć, że powieść Cecily Sidgwick, zmarłej w 1934 roku pisarki mającej na koncie kilkadziesiąt książek, to klasyka zdecydowanie lżejszego kalibru i ten termin w odniesieniu do jej twórczości lepiej traktować z przymrużeniem oka. Panny bez posagu to historia obyczajowa zmocniona sporą dawką angielskiego humoru, choć trudno mi się zgodzić, że przezabawna, jak można przeczytać na okładce. Być może (a nawet na pewno) była taka w czasie, kiedy została napisana, ale dziś skupienie się jedynie na dobrym zamążpójściu kolejnej córki wydaje się mało przekonujące, również jako przyczynek do żartów. Co więcej, książka przeciwników czytania szeroko definiowanej klasyki (nawet lekkiej) raczej nie przekona, raz ze względu na podejście do tematu, dwa – z powodu przekładu.

Panny Brooke ostatecznie w kwestii zmiany stanu cywilnego całkiem dobrze sobie radzą, ale najbliższe otoczenie, z pominięciem rodziców, bezpardonowo torpeduje ich ambicje naukowe czy zawodowe. Szanowana w okolicy pani Cleveland i w dużej mierze także ciotka Barbara to nieco przerysowane przedstawicielki dawnych czasów, a przy tym wścibskie i na swój sposób także toksyczne. Ale znów – kto czyta XIX-wieczną prozę, z pewnością spotkał się z takim typem matrony, głosem nieznoszącym sprzeciwu wygłaszającej wszem i wobec kolejne prawdy objawione.

Panny bez posagu, mimo że brzmią dziś nieco staroświecko również z powodu przekładu spolszczającemu angielskie imiona, to literacka ciekawostka, po którą można sięgnąć, jeśli szuka się bezpretensjonalnej lektury do przeczytania i do zapomnienia. Sidgwick udanie oddaje realia epoki i tym samym odtwarza atmosferę małego miasteczka, a dzięki nieco ironicznemu humorowi trafnie portretuje różne typy osobowości, sprawiedliwie dźgając ostrzem satyry i kobiety, i mężczyzn. Ich przywary wciąż są aktualne; plotkowanie, wścibstwo oraz nagminne pouczanie irytowały tak samo wtedy, jak i współcześnie. Całe szczęście, że Elżbieta Brooke ma dość nowoczesne poglądy na temat zamążpójścia i ewentualnych karier swoich córek, co sprawia, że może skutecznie odpierać kolejne towarzyskie ataki oraz ustawiać pionki w salonowych gierkach. A dzięki narratorce sama lektura powieści Cecily Sidgwick staje się bardziej strawna, choć jednak wciąż bez zachwytów.

Informacje o książce

autorka Cecily Sidgwick

tytuł Panny bez posagu (Six of Them)

przekład Halina Gądek

Wydawnictwo MG 2024

ocena 3+/6

egzemplarz biblioteczny