Powieść A jeśli jesteśmy złoczyńcami M.L. Rio przeczytałem (przez przypadek) dwukrotnie: najpierw lata temu pod innym tytułem oraz jakiś czas temu, przy okazji wznowienia. Książka wpisuje się w modny od kilku sezonów czytelniczych nurt dark academia, ma ciekawą, mocno inspirowaną strukturą dramatu formę, a także niezłą fabułę z naciąganym zakończeniem. Ten ostatni aspekt niespecjalnie mi przeszkadzał – rzadko kiedy jestem w pełni usatysfakcjonowany zakończeniem powieści z szeroko definiowanego thrillera i powieść amerykańskiej autorki nie jest (stety/niestety) wyjątkiem.
Recenzję debiutu M.L. Rio zakończyłem uwagą o tym, że autorka po pierwszej książce zamilkła, ale kiedy pisałem te słowa nie wiedziałem jeszcze, że szykuje nową fabułę. Ci, którzy nie śpią, bo o ten tytuł chodzi, to jednak nie taki rodzaj powrotu, na który liczyłem. Niewielka objętościowo mikropowieść, albo lepiej napisać: dłuższe opowiadanie to książka niezbyt udana, taka, o której właściwie trudno napisać, że warta była czekania. W mojej ocenie chyba nawet lepiej by było, gdyby się nie pojawiła, albo autorka bardziej przyłożyła się do pracy i rozwinęła te wszystkie wątki oraz elementy fabuły, które nie doczekały się odpowiedniego kształtu.
Mikropowieść zaczyna się nader interesująco. Oto o północy, na starym cmentarzu na tyłach opuszczonego kościoła Świętego Antoniego Anachorety spotyka się regularnie grupa ludzi, którzy albo zmagają się z bezsennością, albo pracują nocą. Wykonują różne zawody, a łączą ich podobne doświadczenia oraz spowite mrokiem miejsce. To właśnie na cmentarzu odkrywają najpierw nowy grób, zaraz potem jego tajemniczo-obrzydliwą zawartość, która prowadzi do laboratoriów pobliskiej uczelni. Malownicza grupa znajomych, chcąc zrozumieć to, co dzieje się na cmentarzu, musi powiązać szczury laboratoryjne z działaniem grzybów oraz zrozumieć sens, wykonywanych w sekrecie, eksperymentów.
Debiut na tyle mocno usadowił M.L. Rio w kategorii thrillera dark academia, że czytelnik z automatu oczekuje od autorki podobnych klimatów. I po części je dostaje: początek opowiadania jest klimatyczny i intrygujący, a fabuła zapowiada się jako idealna książka na październikowo-listopadowe wieczory z dreszczykiem. Sęk w tym, że po obiecującym wstępie jest – niestety – tylko gorzej: akcji prawie nie ma, bohaterowie tracą ikrę (choć uczciwie byłoby napisać, że w ogóle jej nie mieli), klimat ulatuje, a tajemnica związana z doświadczeniami wykorzystującymi grzyby niepostrzeżenie wyparowuje, że o chaosie w opowieści i o jej fragmentaryczności nie wspomnę.
Co gorsze, niewielka fabuła urywa się bez większego ładu i składu, pozostawiając czytelnika nie tylko z wieloma pytaniami bez odpowiedzi, ale przede wszystkim z poczuciem straconego czasu na nieudaną lekturę. Chyba nie ma nic gorszego niż zmarnowanie przez autorkę całkiem dobrego pomysłu na ciekawą książkę i czytelniczego zawodu po przeczytaniu ostatniego zdania. Gdyby ktoś mnie zapytał o czym jest ta książka, miałbym spory kłopot, aby jednoznacznie odpowiedzieć na tak sformułowane pytanie. Może, podkreślam: może gdyby Ci, którzy nie śpią byli nowelą dołączoną do pełnowymiarowej powieści, rozczarowanie byłoby mniejsze tym bardziej, że autorka udowodniła już, że stać ją na więcej, a tę nowelkę należałoby potraktować jako brudnopis lub ciekawostkę, a nie osobny tytuł w jej niewielkiej bibliografii.
Informacje o książce
autorka M.L. Rio
tytuł Ci, którzy nie śpią (Graveyard Shift)
przekład Małgorzata Hesko – Kołodzińska
Wydawnictwo Must Read 2024
ocena 2/6
egzemplarz własny