Zaraz po debiucie, Megan Nolan określano jako kolejną/nową/drugą Sally Rooney. I sporo w tym stwierdzeniu prawdy: obie pochodzą z Irlandii, obie także reprezentują w literaturze współczesnej nurt millennial novel, skupiający się na portretowaniu pokolenia urodzonego pod koniec ubiegłego wieku. Rooney, przynajmniej w odniesieniu do trzech powieści, czyni to subtelniej, Nolan natomiast dosadniej i również z tego względu obie pisarki warto czytać oddzielnie, bez doszukiwania się głębszych odwołań do twórczości koleżanki po piórze.
Po udanych Aktach desperacji bardzo byłem ciekawy drogi, jaką w drugiej książce wybierze Nolan. Autorka mogła pójść śladem Rooney, czyli zaproponować kolejną wariację na ten sam temat i w ten sposób zasłużenie, ale mało oryginalnie odcinać kupony od mocnego debiutu. Ale irlandzka pisarka wybrała inne rozwiązanie. Zwykłe ludzkie ułomności to wpisana (nieco na wyrost i w ogromnym uproszczeniu)w konwencję thrillera opowieść o zwyczajnej rodzinie, której przytrafił się, tragiczny w skutkach, incydent będący zwieńczeniem całej serii okoliczności o różnych źródłach. Nolan nie traci przy tym pazura; nadal z uważnością przygląda się swoim bohaterom i jest przy tym bezkompromisowa, ale jednocześnie pozwala sobie na dużą dozę empatii, rozumiejąc złożoność sytuacji, w której się znaleźli.
Punktem wyjścia Zwyczajnych ludzkich ułomności jest tragedia, która dotknęła mieszkańców osiedla Skyler Square. Z podwórka, gdzie bawiła się z innymi dziećmi, zniknęła trzyletnia Mia Enright, której ciało znaleziono niedaleko miejsca, gdzie widziana była po raz ostatni. Dziecko zostało uduszone i natychmiastowe śledztwo ujawniło, że do jej śmierci przyczyniła się prawdopodobnie dziesięcioletnia córka sąsiadów, choć sprawa wydaje się być bardziej skomplikowana.
W drugiej powieści Megan Nolan ponownie przygląda się Irlandii tym razem z lat 80. i 90. XX wieku i z punktu widzenia Londynu do którego, z konkretnego powodu, sprowadziła się rodzina Greenów. To oni stoją w centrum zainteresowania zarówno żądnego sensacyjnego tematu młodego dziennikarza i tym samym opinii publicznej, jak i samej fabuły. To nieślubna córka Carmel Green zostaje wskazana jako potencjalna morderczyni dziecka, ale w toku śledztwa (i powieści) wychodzą na jaw fakty, które w pewnym sensie – jeśli nie bronią dziewczyny, to przynajmniej przyglądają się źródłom tego tragicznego w skutkach incydentu.
Wątek kryminalny, trzymający w napięciu do samego końca, jest jednak tylko punktem wyjścia oraz pretekstem do sportretowania rodziny, o której zwykło się mówić, że jest niewydolna wychowawczo, jednocześnie na tyle jednak zwyczajna, że to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami ich mieszkania, do czasu tragedii nikogo specjalnie nie interesuje. Ale przykuło uwagę Nolan, która już w debiucie udowodniła, że jej proza zbudowana jest w oparciu o ogromną wrażliwość, wyczulenie na problemy społeczne a empatia, z jaką przygląda się swoim bohaterom, jest tak samo istotna jak dosadność w opisie rzeczywistości.
Zwykłe ludzkie ułomności, także dzięki przeskokom w czasie, odtwarzają mechanizmy, które wpłynęły na Lucy, która podczas niewinnej zabawy doprowadziła do wydarzenia diametralnie zmieniającego życie wielu ludzi. W szerszej perspektywie Nolan nie odkrywa niczego nowego: przekazywana z pokolenia na pokolenie bierność, niemoc w podejmowaniu decyzji, poczucie beznadziei wynikającej z biedy, braku starannego wykształcenia czy perspektyw na przyszłość kształtują ludzi niezdolnych do funkcjonowania w zmieniającym się świecie.
Lucy, a wcześniej jej matka Carmel, starszy brat, ojciec i nieobecna w życiu dziewczyny matka, wreszcie druga żona ojca to postaci walczące z otępieniem i bylejakością, marzące, ale bez szans na ich realizację, wreszcie dziedziczące piętno niezdolnych do podjęcia większego wysiłku, od którego być może zaczęłaby się jakaś zmiana. Obserwowanie, jak popełniają wciąż te same błędy i jak desperacko próbują wyjść na prostą jest dla czytelnika bolesnym doświadczeniem przede wszystkim dlatego, że Nolan opisuje swoich bohaterów z dużą dozą empatii – nie tłumaczy ich, nie broni, ale jednocześnie oddaje im głos, pozwala opowiedzieć swoją historię najlepiej jak potrafią, bo nie jest tak, że znieczuleni alkoholem oraz pokonani przez życie nie mają świadomości marazmu dominującego w ich codzienności.
Są więc Zwykłe ludzkie ułomności i intymnym portretem rodziny w permanentnym kryzysie, i kroniką małych dramatów, których suma może okazać się ponad siły każdego człowieka. Ale mimo wszechobecnej w powieści apatii oraz melancholii przeplatanej z poczuciem niemożności, Nolan daje swoim bohaterom światełko nadziei, choć bez większych szans na szczęśliwe zakończenie. W tej kwestii autorka jest szczera do bólu. A może po prostu reprezentuje realistyczne podejście do życia.
Informacje o książce
autorka Megan Nolan
tytuł Zwykłe ludzkie ułomności (Ordinary Human Failings)
przekład Katarzyna Makaruk
Wydawnictwo Filtry 2024
ocena 5/6
recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem