Za każdym sukcesem wielkiego mężczyzny stoi wyjątkowa kobieta. To powiedzenie, parafrazowane na wiele sposobów, jak ulał pasuje także do artystów. O tym, że codzienne życie z utalentowanym człowiekiem, który w pełni podporządkowuje się sztuce, nie jest łatwe, wie chyba każdy, kto choć trochę interesuje się malarstwem, rzeźbą czy muzyką. Na temat relacji sławnych artystów z kobietam powstało wiele opracowań. O muzach malarzy wspomina się przy okazji omawiania ich dokonań, niejednokrotnie podkreślając fakt, że bez kobiecej obecności – często niejednoznacznej – w życiu twórców, wiele ich dzieł albo w ogóle by nie powstało, albo miałyby inny kształt. Tajemnice ich wzajemnych relacji opartej na fascynacji, pożądaniu i przede wszystkim miłości, rozpala zmysły także współczesnych odbiorców sztuki, którzy niejednokrotnie zastanawiają się, ile emocji i namiętność kryje się za zmysłowymi portretami, czy pulsującymi od zmysłów aktami. Co znamienne, choć rola kobiet w życiu artystów jest nie do przecenienia, najczęściej znikają gdzieś w mrokach historii, odchodzą na dalszy plan i gdyby nie ich intrygujące wizerunki utrwalone na płótnie, świat nie miałby szansy, aby je poznać. Do świadomości odwiedzających muzea i galeria udało się przedostać tylko nielicznym z nich. Cztery muzy Sophie Haydock to kolejna próba literackiego sportretowania relacji artysty i obecnych w jego życiu kobiet, owych tytułowych muz, tak różnych, ale mających niebagatelny wpływ na życie malarza, a przede wszystkim na jego dzieła. Tym artystą jest Egon Schiele, którego czytelnik poznaje tym razem nie przez pryzmat obrazów, ale dzięki obecnym w jego życiu kobietom.
Cztery muzy to fabuła, w której debiutująca w roli powieściopisarki Sophie Haydock, przedstawia losy Egona Schiele opowiadając o nim i jego malarstwu z perspektywy czterech kobiet: sióstr Adele i Edith Harms, siostry Gertrude i Wally Neuzil. Każda z nich jest inna, każda także ma odmienny wpływ na życie oraz artystyczne wybory Egona, ale wszystkie przewijają się przez pracownię artysty w podobnym czasie, wnosząc niesamowitą energię, walcząc o swoje w czasach, kiedy kobiety nieśmiało zaczynały upominać się o należne im w społeczeństwie miejsce, odkrywając także fascynację młodym i utalentowanym mężczyzną. Dzięki temu, że każda z kobiet ma swoją historię, autorka mogła rozpisać ich relacje z różnych perspektyw, wplatając w osobiste wątki także losy Schielego, choć – i trzeba to mocno podkreślić – malarz jest postacią ważną, ale jednak drugoplanową, pisarka zdecydowanie mocniej nakreśliła portrety swoich bohaterek. Wyszła ze słusznego założenia, że o malarzu sporo powiedzą jego dzieła, a Adele, Edith, Gertrude i Wally takiej szansy mogą już nigdy nie dostać. Klamrą dla opowieści z początku XX wieku jest historia, która rozgrywa się w 1968 roku i stanowi przyczynek do literackiej podróży w przeszłość.
Sięgając po Cztery muzy warto pamiętać, że reprezentuje ona gatunek określany mianem fikcji literackiej, co oznacza, że autorka splotła prawdę historyczną ze zmyśleniem oraz domniemaniem. O kobietach w życiu Egona Schiele wiadomo niewiele, co wydaje się dziwne, skoro bohaterowie powieści żyli na początku XX wieku. Widocznie jednak, mimo przypisywanemu malarzowi skandalizującemu stylowi życia i szerzeniu pornografii, Schielemu udało się zachować znamiona dyskrecji. Z pewnością nie było to łatwe, skoro utalentowany artysta za cel postawił sobie zrewolucjonizowanie myślenia o sztuce, której naczelną cechą powinno być przesuwanie granic, szokowanie (przede wszystkim obyczajowe), wreszcie walka z zaściankowością oraz pruderią. Pierwsze kroki w tym kierunki uczynił mistrz Egona Gustav Klimt, bez którego nie sposób wyobrazić sobie wiedeńskiej secesji, ale uczeń zawsze powinien przerastać mistrza – czy tak było i tym razem? To z pewnością kwestia dyskusyjna, powiązana z gustem potencjalnego odbiorcy sztuki. Jedno wiadomo na pewno. Klimt nie tylko wprowadził Schielego na wiedeńskie salony, ale i nauczył go, że artysta może więcej, ba nawet powinien – przekraczać granice, szokować i w poważaniu mieć konwenanse. Inna sprawa, że nierzadko taki styl życia miał destrukcyjny wpływ na ludzi w jego otoczeniu – o czym Sophie Haydock przypomina opowiadając o swoich bohaterkach.
Cenię sobie Serię butikową Wydawnictwa Albatros nie tylko za staranność edytorską, ale przede wszystkim za dobór tekstów, które ukazują się w ramach tego cyklu. Cztery muzy to wśród dotychczas wydanych książek pozycja wyjątkowa, łącząca w sobie cechy powieści obyczajowej z elementami historycznymi oraz biograficznymi w stylu przywołującym na myśl literaturę piękną. Debiut Sophie Haydock czyta się dobrze, ale uczciwie muszę napisać, że Cztery muzy mnie nie porwały i w mojej ocenie to najsłabsza książka w tej serii wydawniczej. Pisarka momentami wydaje się być zbyt rozemocjonowana losami swoich bohaterek, dzięki czemu powieść ociera się o romans, tło historyczne jest ledwie zarysowane, a sztuka Egona Schielego została zredukowana do minimum. Oczywiście rozumiem zamiar autorki, która przede wszystkim skupiła się na portretach czterech kobiet, tytułowych muz, każdej z nich przypisując konkretną rolę wynikającą z pochodzenia i temperamentu, ale kiedy pamięta się, że przeważająca większość tego, co dzieje się na kartach powieści jest fikcją, wrażenie nie jest już tak pozytywne, jak można było się spodziewać. Lubię fabularyzowane biografie artystów – dla mnie niedoścignionym mistrzem gatunku jest Irving Stone, którego choćby Udrękę i ekstazę czy Pasję życia po latach wciąż dobrze się czyta, ale Haydock w swoim debiucie poszła jednak w innym kierunku, niekoniecznie wpisując się w mój gust oraz oczekiwania. Umiem jednak docenić jej pomysł na fabułę, dostrzegam także te wszystkie elementy, które sprawiają, że Cztery muzy mogą się spodobać i to bardzo. Mnie ta powieść nie porwała, może dlatego, że dialogi nie są mocną stroną debiutantki, emocjonalność tej prozy niespecjalnie mnie przekonała i żałuję, że bohaterki ostatecznie nie wyszły zbyt mocno poza narzucone im role. Może to kwestia oczekiwań, a może nie jestem idealnym czytelnikiem tego gatunku?
Informacje o książce
autorka Sophie Haydock
tytuł Cztery muzy (The Flames)
przekład Izabela Matuszewska
Wydawnictwo Albatros 2022
ocena 4/6
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem