„Chiński fortepian” Etienne Barilier

Informacje o książce

autor: Etienne Barilier
tytuł: „Chiński fortepian”
przekład: Jacek Giszczak

liczba stron: 212
wydawnictwo: Noir sur Blanc

miejsce i rok wydania: Warszawa 2014

ebook: zakup własny/woblink.com


Na temat fascynacji mieszkańców Dalekiego Wschodu muzyką klasyczną napisano już chyba wszystko. Liczne konkursy pianistyczne od lat oblegane są przez przedstawicieli Japonii, Chin i Korei, a miłość mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni do Chopina jest już legendarna. Z interesującym tematem muzyki i fascynacji nią zmierzył się szwajcarski pisarz, tłumacz i filozof Etienne Barilier w książce „Chiński fortepian”.

Niewielka powieść Barilier’a opiera się na ciekawym pomyśle. Oto dwaj krytycy muzyczni na swoich blogach a później wymieniając maile, spierają się o artystyczną wartość recitalu fortepianowego młodej artystki. Zjawiskowej urody młodziutka Chinka Mei Jin od lat mieszkająca w Ameryce, u jednego recenzenta wzbudza zachwyt, a drugiego uczucia skrajnie odmienne. Admiratorem talent i urody pianistki jest Frederic Ballade, uznany krytyk muzyczny z wieloletnim doświadczeniem, krytykiem gry Jin jest zaś młodszy o ponad dwie dekady Leo Poldowsky, niedawny uczeń Ballade’a. 

Frederic Ballade jest zafascynowany techniką gry młodej pianistki, zachwyca się jej niewymuszoną wirtuozerią, lekkością i świeżością w interpretowaniu klasycznych utworów Chopina, Brahmsa czy Strawińskiego. Jego wpisy na blogu są pełne emocji, poetyckich metafor, porównań. Momentami można wręcz zapomnieć, że autor opisuje swoje wrażenia po wysłuchaniu koncertu, czytając peany na cześć Orientu i jego wpływu na muzykę starej Europy. 

Inaczej rzecz ma się w tekstach na blogu Leo Poldowsky’ego, który zarzuca pianistce sztuczność, powtarzalność wyuczonych gestów, znakomitą technikę, ale brak polotu, wyczucia i wrażliwości. Język bloga Poldowsky’ego jest zdecydowanie bardziej rzeczowy, niepozbawiony emocji, ale wyrażonych w bardziej stonowanej formie, analityczny i chłodny.

Co ciekawe, z czasem blogowa dyskusja zaczyna nabierać coraz bardziej prywatnego charakteru, panowie postanawiają wymieniać osobiste maile, z których dowiadujemy się o ich wspólnej przeszłości. Przez moment muzyka schodzi na plan dalszy, szczególnie, gdy obaj krytycy nie szczędzą sobie osobistych wycieczek i przytyków. Budowana przez lata relacja mistrz – uczeń dawno już się rozpadła, ukazując prawdziwe oblicze, zarówno nauczyciela, jak i nauczanego. Wydaje się, że różni ich wszystko: stosunek do świata i sztuki, wrażliwość na muzykę i piękno, fascynacje innymi epokami i kompozytorami … A Mei Jin, wbrew ich kłótni, z powodzeniem występuje w prestiżowych europejskich salach koncertowych.


Niewielka powieść „Chiński fortepian” (trafna gra słów, wszak Made in China już dawno zawładnęło Europą) to interesująca książka, poruszająca wiele aktualnych tematów. Pokazuje, jak Europa broni się przed wszystkimi, którzy w jakikolwiek sposób mogą zagrozić jej niezachwianej pozycji jako epicentrum kultury wysokiej. Nie może być tak że Chinka, wykształcona w Ameryce, może być najlepszą interpretatorką muzycznych dzieł kompozytorskich gigantów. W postaciach obu krytyków, jak z krzywym zwierciadle, odbijają się mechanizmy tworzenia i rozpowszechniania informacji, czy raczej opinii. Obaj wypuszczają w świat opinie sformułowane pod wpływem emocji i chwilowych impulsów, nie zważając na siłę rażenia nowoczesnych kanałów komunikacyjnych. Od czasu do czasu, również w naszej rzeczywistości przewijają się najróżniejsze publiczne dyskusje, często o dużym wydźwięku i znikomym znaczeniu. 

Jest „Chiński fortepian” przyjemnym dla czytelnika słownym ping – pongiem, ponieważ dyskusja obu panów z maila na mail staje się bardzo ciekawą wymianą myśli i poglądów, odwołań nie tylko do muzyki, ale również do filozofii, sztuki, historii i polityki.

Do tej pory wydawało mi się, że o muzyce klasycznej (podkreślę: o muzyce a nie o kompozytorach) trudno napisać ciekawy i poruszający tekst, jednocześnie poważny i prześmiewczy. Po lekturze powieści Barilier’a zmieniłem zdanie. I nawet, jeśli o muzyce klasycznej czytelnik ma niewielkie pojęcie, z niekłamaną przyjemnością przeczyta tę ironiczno – elegancką słowną szermierkę. Polecam!

Nowalijki oceniają: 6/6