Albert Espinosa „Świat na żółto”

www.znak.com.pl

tytuł: „Świat na żółto. 23 małe odkrycia, które uratowały mi życie”

tłumaczenie: Hanna de Broekere

liczba stron: 240

wydawnictwo: Znak literanova

miejsce i rok wydania: Kraków 2015


Na wstępie muszę napisać, że nie mam przekonania do tego typu książek. Wszelkiego rodzaju poradniki i autobiografie „z głębszym przesłaniem” omijam w księgarni szerokim łukiem. Nie sięgam po poradniki okrzyknięte światowym bestsellerem, bo co jest dla każdego, jest dla … no właśnie, dla kogo?
   Albert Espinosa na początku książki zaznacza, że jest to autobiografia. Jeśli tak, to jednak bardzo nietypowa, gdyż połączona z poradnikiem typu „Jak żyć, żeby było nam dobrze”. Autor, który przez dziesięć długich lat zmagał się z chorobą nowotworową, zaprasza nas do świata żółtych ludzi i odkrywa przed czytelnikami prawdy, które pomogły mu przezwyciężyć chorobę. Espinosa jest jednocześnie narratorem całej opowieści i ten fakt dodaje historii autentyczności. Po utracie nogi, płuca i części wątroby autor nie załamuje się i nie poddaje pesymistycznym myślom – wręcz przeciwnie – wskrzesza w sobie nieograniczone wręcz pokłady optymizmu, którym dzieli się najpierw z innymi chorym i lekarzami, potem także z czytelnikami swojej książki. Nie można mu przy tym odmówić poczucia humoru, na przykład kiedy opisuje pogrzeb amputowanej nogi i mówi, że jest jedyną osobą na świecie, która naprawdę jedną nogą jest w grobie. Humor pomaga mu przezwyciężać kolejne nawroty choroby, śmierć kolegów ze szpitalnej sali, czającą się gdzieś blisko śmierć. Autor nie dopuszcza do siebie myśli o spustoszeniu, jakie w jego organizmie dokonuje choroba i to, oprócz mądrze prowadzonego leczenia, jest kluczem do  pełnego wyzdrowienia.



   Zasadnicza część książki to poradnik o tym, jak żyć w świecie na żółto i z innymi żółtymi. Kolor żółty symbolizuje optymistyczny, pełny wiary w innych ludzi świat, w którym powinniśmy żyć, ciesząc się każdą radosną chwilą oraz wyciągać wnioski na przyszłość z codziennych niepowodzeń. Osią poradnika są tytułowe odkrycia (np. „Straty są pozytywne”, „Słowo ból nie istnieje”, „Nie bój się być osobą, którą się stałeś”) opisane w punktach – jak na poradnik przystało i okraszone anegdotami, scenkami z życia autora. Ciągłe odwołania do choroby, szpitala, amputowanej nogi z czasem zaczynają przeszkadzać i wręcz budzą irytację, wszak wiemy już, co spotkało autora w życiu. Osobną część tej opowieści stanowi wyjaśnienie jak znaleźć inną żółtą osobę i stworzyć z nią bogaty i harmonijny związek, niekoniecznie uczuciowy.  Trudno mi było trafić w tej opowieści na coś oryginalnego i zaskakującego, czego nie dowiedziałbym się wcześniej z życia lub innych (lepszych) lektur.
   Czytając tę książkę utwierdziłem się niestety w przekonaniu, że nie jestem  najlepszym odbiorcą takiej literatury. Oczywiście podziwiam Espinosę za hart ducha i niekończące się pokłady optymizmu, rozumiem też, że ta książka może spodobać się wielu czytelnikom, ale do mnie nie przemawia. Niektóre z jego porad  (typu: „Zawsze bądź sobą”) są tak oczywiste, że aż ocierają się o naiwność. Wydawca reklamuje „Świat na żółto” jako nawiązanie do „Oskara i pani Róży” Schmitta, ale dla mnie jest to porównanie na wyrost. Owszem, obie opowieści traktują o chorobie i śmierci, są jednak trochę inne,  a Oskar to bardziej subtelny bohater literacki.
   Czy warto zatem sięgnąć po książkę Alberta Espinosy? To zależy, czego szukamy. Jeśli pogłębionej recepty na udane życie – niekoniecznie, jeśli lekko napisanej historii walki z chorobą, wzbogaconej garścią nieszkodliwych oczywistości – czemu nie, choć moim zdaniem nie warto. Wybór, jak zawsze, zostaje w rękach czytelnika.

Nowalijki oceniają: 3/6